wtorek, 9 października 2012

0,6 x Główny Szlak Sudecki - sierpień 2010


0,6 x GSS 2010

5 sierpień - dojazd

Tym sposobem 5 sierpnia wpakowałem się w autobus do Jeleniej Góry na niemal całodzienną podróż. 7:30 - 18:00.  Po przyjeździe do miasta, zasięgnięciu języka na dworcu pks i telefonicznie dowiedziałem się, że autobus do Świeradowa, gdzie ma miejsce początek szlaku, odjeżdża o 20.30, a więc kupa czasu mi zostaje. No to idę na miasto, obaczyć jakies domniemane zabytki .  Idę z wielkim tobołem na plecach, rozglądam się i widzę ... no widzę busik z tabliczka Świeradów Zdrój. Odjeżdża dosłownie za chwilę i kosztuje grosze, super. Po dotarciu do Świeradowa szukam pks i co? I okazuje się, że 4 napotkanych pokolei przechodniów to Niemcy. Ja sie pytam się, gdzie ja jestem??!! .


No i w końcu znajduję początek szlaku.

Tu nawet i tabliczka ze starym Panem jest, a więc git. Zadowolony wyciągam kijki i zaczynam w sandałkach dreptać na nocleg i jutrzejszy punkt startowy.
Tak o schronisku na Stogu Izerskim mowa.


Obsługa schroniska nie woła pieniędzy za rozbicie namiotu - niepojęte. Żegnając wieczorny Świeradów idę spać.



6 sierpień - I dzień(właściwego marszu)


Wstaję około 6 rano, zwijam graty, spożywam śniadanie i .... idę? Nie najpierw trzeba buty założyć, co nie będzie łatwe . Musze tu wspomnieć, że 2 dni wcześniej podczas przejażdżki rowerowej jakaś łaskawa Pani zajechała mi drogę samochodem, przez co  zetknąłem się z asfaltem. Na tym najbardziej ucierpiał ostatni palec u stopy  (byłem w sandałach), bo spuchł i pobolewał.  I żeby nie wspominać o tym w kółko to napisze, że na tym wypadzie w Sudetach każdy ranek nie był przyjemny jeśli chodzi o wkładanie butów jak i pierwsze kilometry marszu, które musiałem jakoś kusztykać. Także było wesoło
Sudety od rana pochmurne i na dobra pogodę się nie zanosi.


Przewyższeń mało, po Izerskich idzie się przyjemnie. No aż zaczęło padać, a właściwie kropić na ten moment.











Do tego moje buciki niezbyt dobrze naprawione zaczęły się rozklejać.  No super.  Piękna podwórkowa łacina niesie się po lesie....


Utrzymując dobre tempo o 11.30 jestem w Szklarskiej Porębie i kupuję materiały pierwszej potrzeby do klejenia i reperacji butów( a co to pozostanie tajemnicą) . Mijam po drodze takiego oto psiaka i pod drzewem dla ochrony od deszczu, który już zdążył przybrać status ulewy naprawiam buciory, tym razem skutecznie. Leje czy nie, pora iść dalej.


Pogoda już dziś się nie poprawi. W schronisku na Hali Szrenickiej robię obiad.













Im dalej tym gorzej, w końcu widoczność 10- 15 m. Burzowo, słychać grzmot po czym ulewa.











Około 20stej docieram do Domu Śląskiego. Pogoda nieciekawa, postanawiam zanocować w schronisku. Trafiam tam, na dwójkę studentów z Poznania, a więc miłe towarzystwo. Według mapy dystans na dziś 44,5km







7 sierpień - II dzień


Wychodzę o 7.40, kiedy deszcz na chwile cichnie. Zaczynam schodzić,  dość stromo, co czuje w kolanach (plecak zapakowałem na pare dni, to trochę waży).


Pogoda jak zwykle zrobiła mnie w ch... i w połowie podejścia zaczyna się burza. Grzmot i leje jak z cebra. Takich 40 minut intensywnych opadów nie doświadczyłem w życiu. Membrana, nie membrana, zmokłem cały, a po nogach nalało się do butów. Suszę się w schronisku pod Łomniczką.  Oberwanie chmury (o skali ulewy dowiedziałem się dopiero później telefonicznie) trwa do 12, i wtedy dopiero mogę iść dalej. Za Karpaczem rozmawiam chwilę z bardziej doświadczonym amatorem GSB i GSS, który kończy ten szlak idąc od drugiej strony już 13 dzień. On także opowiada o skali porannej ulewy.   Pobliskie pagórki przemierzam już w sandałach.


Po nieudanej próbie negocjacji z noclegiem mijam Bukowiec i rozbijam namiot przy drodze, przed linia lasu. Wszystkie skarpety mokre, jak i spora część ubrań. Na szczęście śpiwór suchy . W nocy leje. Od jutra pogoda ma się poprawić....


8 sierpień - III dzień


Zwijam mokry namiot i wychodzę koło 7 rano - wtedy przestało lać. Przestało - tylko na chwilę, bo do 10 pada dalej.

Poniemiecki drogowskaz - tego klimatu wg mnie nie ma żaden region w Polsce. 


Przed południem deszcz ustaje, a miejscami pojawia się niebieskie niebo.  Zgubiłem mapę. Na szczęście jeszcze dziś wejdę w zasięg terenowy kolejnej.


Burza idzie.  Muszę przyspieszyć kroku, żeby wejść w jakieś zabudowania.


Melinuję się na przystanku i czas burzy wykorzystuje na obiad.


W Lubawce robię zakupy, przede wszystkim frukty . Napotkani tubylcy mówią o lepszej pogodzie w poniedziałek, czyli jutro. Ruszam dalej nieznanymi pagórkami. Buty zmieniam na sandały, jednak to średnio pomaga. Po przejściu paru kilometrów muszę  zabrać sie za przebijanie bąbli i klejenie plastrów - 2 dni w mokrych butach nie były zbyt szczęśliwie dla stóp.


Mijam Krzeszów, gdzie kupuje chleb, oglądam klasztor, niestety w fazie renowacji po czym zaczynam się rozglądać za noclegiem. Szukam go trochę długo. Ostatecznie rozbijam się przed wsią Grzędy, nieopodal lasu.


9 sierpień - IV dzień


Budzę się myśląc o pięknym dniu a tu kapie z nieba. Namiot mokry, a miała ładna pogoda być.  Niebo szare, stopy bolą, nie pozostaje nic innego jak zebrać graty i iść.  Nie tracąc czasu śniadanie robię dopiero po drodze, na przystanku, gdy deszcz się nasilił. Później pozostaje tylko narzucić kaptur na głowę i kontynuować marsz w deszczu.



Przejaśnia się dopiero w Sokołowsku, gdzie robię postój. Jakieś drobne zakupy, zjedzone na miejscu i telefon do kumpla. Dowiaduję się, że dobra pogoda będzie - jutro ;] .  Mijam zapomniany cmentarz żydowski i zaczyna się podejście na Bukowiec.









A to podejście było jednym z najgorszych podczas wycieczki. Niby górka niska, ale szlak nieprzetarty - krzaczory, powalone drzewa w poprzek szlaku i "całkiem stromo". No a moja filozofia na trudne podejścia (gdy idę sam)to najczęściej przeklinanie na czym świat stoi i napieranie przed siebie( polecam, mi pomaga ), dlatego też górka nie zmordowała.  Idąc dalej zatrzymuję się pod "Andrzejówką" lecz jakoś klimat tego miejsca mi nie odpowiada.


Przechodzę przez pasmo Wałbrzyskich z widokiem na Góry Sowie, po czym robię obiad po podejściu na Sajdak. Konsumpcję przerywa mi znajomy odgłos grzmotów. Pakuję graty i świńskim galopem zmierzam w dół. Do Jedlinki docieram już w deszczu, dalsza część burzy przeczekuje w miejscowym sklepie.
Następnie pozostaje już tylko wtoczyć się na pasmo Gór Sowich i równym krokiem maszerować do wieczora. Po drodze mijam wiele wiat z miejscami na ogniska - można sobie pomarzyć, jak ciekawie byłoby tu za znajomymi przyjechać....
No, ale czas zejść na ziemię, a konkretnie w Góry Sowie.


Wieczorem już postanawiam zdobyć się na luksus i zanocować w schronisku "Orzeł"


Sudety Wałbrzyskie

10 sierpień - 5 dzień


W końcu wita mnie piękny poranek. Szybko się ogarnąłem i bez zwłoki jestem na szlaku.


Wielka Sowa w godzinach rannych. Zadziwił mnie monitoring. Ludzi brak, ale w sumie czemu się dziwić.


Z wieży widokowej na Kalenicy mogłem popatrzeć jak niebo się chmurzy, co optymizmem nie napawało po ostatnich dniach. Tu będzie spoiler - dziś nie padało


Kolejne kilometry dłużyły się bez niczego szczególnego, aż przydreprałem nad Twierdzę Srebrnobórską - z racji swoich militarnych zainteresowań nie mogłem przejść obok niej obojętnie.
Po zabudowaniach oprowadzają przewodnicy, ubrani w pruskie  mundury z epoki, członkowie miejscowej grupy rekonstrukcyjnej- ogólnie polecam.




Schodzę do Srebrnej Góry na jakiś posiłek, po godzinie znowu przemierzam czerwony szlak.  Od tego czasu nie dzieje się właściwie nic ciekawego, no chyba ,że ciekawym jest suszenie namiotu pod lasem.
Na nocleg wybieram sobie Górę Wszystkich Świętych. Przy sanktuarium, które tam się znajduje, zrobiony jest kawałek terenu jakby dla dzieci kolonijnych. Moja uwagę konkretnie przyciągnął wojskowy, duży namiot, a w nim przytulna, drewniana, zielona ławka z oparciem. Nie chciało mi się rozbijać namiotu także to miejsce wybrałem dziś na spoczynek...... 
...no i długo w nim nie spałem. Mimo karimaty byłem jakiś cały obolały od pasa w dół i na ławce spać się nie dało. Skapitulowałem około 23:00 i przy świetle czołówki rozbiłem namiot na polskiej, miękkiej ziemi :).
W międzyczasie odebrałem telefon, który właściwie zakończył mój wyjazd - sprawy rodzinne i związane z nimi nieszczęśliwe wypadki spowodowały, że musiałem wrócić do domu jak najszybciej. Vis maior,  z perspektywy czasu mogę powiedzieć, ale wtedy byłem co najmniej niezadowolony.


Zachód słońca nad Górami Sowimi


11 sierpień - 6 dzień


Na glebie wyspałem się bardzo dobrze, powitany piękną pogoda mogę dziś z zadowoleniem taszczyć plecak .





W Wambierzycach robię przerwę i zarazem porządne śniadanie. Następnie ruszam w dalszą drogę.


Park Narodowy Gór Stołowych wita mnie tabliczka "teren monitorowany". A co tu jest niby monitorowane? Pytanie bez odpowiedzi... Z kolejnymi kilometrami ruch turystyczny zaczyna się nasilać.


W końcu pojawiają się płaskie wzniesienia, stragany i już jestem w Karłowie. Jednak tu postoju nie robię - nie ma nawet gdzie usiąść.


Zmierzam w kierunku Błędnych Skał.


Na miejscu gość mówi, że "zwiedzać" można jeszcze 20 min i tyle mam czasu jeśli chcę, aby popilnował mi plecak, bo z nim niby się nie zmieszczę. Mam się pospieszyć, co zresztą robię. "Błędne Skały" jakoś na mnie wrażenia nie zrobiły.






Pozostaje zejść do Kudowej Zdrój, gdzie docieram o 17:00. To już większe miasto, także znajduje tu autobus do Krakowa, skąd czekają mnie jeszcze 2 przesiadki...  Pozostaje zjeść małe co nieco i poczekać do 20:30 na środek transportu....  Ehhh,  chce się powiedzieć miała być całość a wyszło jak zwykle


Góry Stołowe


Epilog


Słowem podsumowania przeszedłem 230km GSS, co daje 0,65 z 352km stąd i tytuł tostu. Średnia dzienna ok. 38km lecz w lepszej pogodzie można by to przejść szybciej nawet bez pośpiechu.
W Sudetach byłem pierwszy raz bo daleko ode mnie położone, jednak wrócę tu na pewno i postaram się zrobić cały szlak w podobnym tempie.  Górki chociaż niskie mają swój niepowtarzalny klimat przesiąknięty historią różnych okresów. Do tego, jak już wspominałem sporo wiat i miejsc na ogniska, aż zachęcających aby z nich skorzystać. Nie uwałaczając Beskidom, ale jak dla mnie biją je na głowę

Pełna relacja foto:
https://picasaweb.google.com/to17071990/Sudety512082010#

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz