Pokazywanie postów oznaczonych etykietą odzież. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą odzież. Pokaż wszystkie posty

środa, 28 lutego 2018

Quechua Helium Wind 500 by decathlon - test, recenzja, opinia

Dziś przedstawiam test mojej jedynej i bardzo już spracowanej kurtki biegowej, tzw. wiatrówki. 

Zacznę od tego, że w 2014 roku uświadomiłem sobie, że potrzebuję kurtki biegowej przeciwwiatrowej, tzw. wiatrówki. W kurtkach przeciwdeszczowych nie lubiłem biegać nigdy, ze względu na ich znikomą oddychalność i powyższy kompleks pozostał mi do chwili obecnej. Równolegle nie lubię jednak wiatru i postanowiłem znaleźć na niego rozwiązanie.

Przy zakupie kurtki przyjąłem następujące założenia:
1. tylko i wyłącznie przeciwwiatrowa, bez membrany;
2. lekka ok 100 g;
3. pakowna;
4. wytrzymała;
5. z Kapturem;
6. tania - 200 zł Max.

Biorąc pod uwagę powyższe skierowałem się do decathlonu. Jako iż w dziale bieganie trail znalazłem jedynie kurtki bez kaptura, poszedłem na turystykę. Tam moim oczom ukazała się ona - kurtka Quechua Helium Wind 500, teoretycznie kurtka turystyczna.




PIERWSZE WRAŻENIA 

Na pierwszy rzut oka super - cieniutki materiał (chociaż budzący zastrzeżenia co do wytrzymałości), rażący po oczach kolor, pakowana do kieszonki na ramieniu, kaptur. Mankiety bez regulacji, z wszytą gumką, u dołu regulowana ściągaczem. W stosunku do kurtek biegowych trail posiadała jedyny mankament w postaci braku otworków wentylacyjnych pod pachami. Uznałem, że zniosę powyższą niedogodność. Nie powalał również krój - kurtka wydawała się stosunkowo obszerna w klatce, więc przy moim obwodzie - 96 cm, chociaż mierzę 182 cm wzrostu - kupiłem rozmiar M. Rok 2015 nie był jeszcze okresem, kiedy wszystko sprzedawano w wersji slim fit, więc uznałem, ze produkt jest warty ceny 129.90 zł, za którą ją kupiłem. 




UŻYTKOWANIE

Kurtki używam od wiosny 2014 roku do chwili obecnej i jestem z niej ogromnie zadowolony. To jeden z kilku najlepszych produktów biegowych, jakie kiedykolwiek kupiłem. Quechua Helium Wind 500 używam na każdym dystansie od 0 do 170 km i właściwie w każdej temperaturze, tj, do ok. 20 stopni Celsjusza. Kurtkę zakładam na siebie, jako drugą, bądź trzecią warstwę odzieży właściwie przez cały rok. Z pełną świadomością powiem, że jest to również (po butach) jeden z najbardziej uniwersalnych elementów odzieży biegowej w mojej szafie. 
Kurtka znajduje najlepsze zastosowanie, gdy wieje. Nie jest to jednak jedyne jej przeznaczenie. Nieraz ubieram ją, gdy po prostu mi zimno podczas biegu, jako dodatkową warstwę. Jest to również moja biegowa kurtka przeciwdeszczowa, która sprawdza się w 80% przypadków dżdżystej pogody. Jak wskazałem wyżej kurtek, przeciwdeszczowych właściwie nie używam, chyba że podczas ulewy. W innych przypadkach nieprzepuszczalna membrana powoduje, że biegacz w środku jest równie mokry, jakby był bez ubierania tego elementu odzieży. Helium Wind 500 świetnie znosi mżawkę. Chociaż przemaka, chroni przed wychłodzeniem i pozwala na komfortowy bieg w niesprzyjającej aurze.



Gdy wiatr staje się nieznośny, używam kaptura, który ma jednak tą wadę, że jest pozbawiony regulacji. Tymczasem świetnie sprawa się regulacja u dołu kurtki, która pozwala dobrze regulować termikę i tworzyć komfortowy mikroklimat we wnętrzu kurtki, w zależności od aury panującej na zewnątrz. 
Jeżeli chodzi o materiał pod względem użytkowym, to jest on wg. mnie taki, jaki powinien być, tzn. dobrze oddycha, ale jednocześnie chroni od wiatru podczas biegu. Co ciekawe, chociaż kurtka ma przeznaczenie turystyczne, zdecydowanie lepiej sprawdza się podczas biegania, gdyż przy niskiej intensywności wysiłku może sprawiać wrażenie przepuszczalności wiatru. 
Kurtka ma małą kieszonkę na lewym ramieniu, w której się ją przechowuje. Gdy mamy kurtkę na sobie można schować tam drobiazgi, jak kartę, czy klucze.



Różnie oceniać można  workowaty krój kurtki, choć ma on również swoje korzystne strony. Gdy biegamy bez plecaka odnosi się wrażenie, że kurtka mogłaby być bardziej dopasowana, jednak na zawodach często zamiast pod plecak biegowy,  Helium Wind 500 zakładam na ten element wyposażenia. Wtedy kurtka jest opięta, ale mieści pod sobą cały ekwipunek, plecy nie pocą się nadmiernie, zaś w razie ocieplenia/zmiany pogody można szybko ją zdjąć.  
Gdy nie wieje, ale pogoda jest niestabilna, kurtkę traktuje awaryjnie. Podczas zawodów trzymam ją schowaną w plecaku, zaś w czasie krótkich biegów - w "nerce" biegowej lub w ręku. To ostatnie zastosowanie, które praktykuję nader często, zmusiło mnie do inwencji twórczej i wprowadzenie zmian do kurtki. Helium Wind 500 nie ma bowiem elementu rozciągliwego, który można by nałożyć na dłoń i wygodnie ją nosić, gdy jest zwinięta. W kurtce zamontowano, co prawda małą pętelkę materiału, ale pozwala ona jedynie na włożenie tam palca. Aby wygodniej przenosić kurtkę w dłoni zdecydowałem się na doszycie wewnątrz kieszeni rozciągliwej taśmy, która znakomicie spełnia to zadanie (pisze o tym, gdyż niektóre wiatrówki mają fabrycznie wszytą taką taśmę do wygodnego przenoszenia kurtki w dłoni).



Na marginesie wskaże, że Helium WIND 500 ma u mnie zastosowanie również rowerowe, przy którym dobrze się sprawdza. Największym mankamentem w tym użyciu są zdecydowanie relatywnie krótkie rękawy, ze względu na dobrany przeze mnie rozmiar. Do okazjonalnego pokonywania kilometrów na dwóch kółkach jest w porządku, ale typowo na rower kupiłbym coś dedykowanego. 


MATERIAŁY, WYKONANIE 

Wbrew początkowym obawom o trwałość materiału, okazuje się jest on bardzo wytrzymały. Kurtka przeżyła ponad 4 lata biegania, i kilkaset treningów i zawodów. Nie sposób je wszystkie zliczyć. Do tego wielokrotnie używałem jej w biegach terenowych na orientacje, gdzie była narażona na zniszczenia mechaniczne. Mimo powyższego do chwili obecnej Quechua helium 500 jest w spaniałym stanie, próżno szukać na niej przetarć, czy dziur (aż sam się dziwię). Jakoś szycia również jest dobra. Jedynie raz musiałem poprawić szwy w okolicach kieszonki na ramieniu, ale porównując to do wymiaru użytkowania, to właściwie nie ma żadnego znaczenia. Materiał jest po prostu dobry, wykonanie bez zastrzeżeń. 


PODSUMOWANIE

Słowem zakończenia mogę podsumować moją współpracę z Quechua Wind 500 w samych superlatywach. Zdecydowanie było to jedno z najlepiej wydanych 130 zł na produkt biegowy. Polecam kurtkę do zastosowań poza turystycznych. teraz są już nowe wersje, ale mam nadzieję, że nie ustępują one poprzednikom. 
Po prostu polecam. Następną wiatrówkę również kupię z Decathlonu.




P.S. 
Obiło mi się o uszy, że zwęzili trochę krój kurtek biegowych.


Konstrukcja – 4/5
Funkcjonalność – 5/5
Wygoda – 5/5
Wykonanie – 5/5
Trwałość/Niezawodność - 5/5

Pozdrawiam


wtorek, 19 grudnia 2017

Spodnie Dobsom R90 - test, recenzja, opinia

Witajcie,
Dzisiejszy post poświęcę kultowemu elementowi odzieży biegowej. Mowa o spodniach Dobsom R90, które przynajmniej z widzenia znane są sporej grupie biegaczy w ogóle i zdecydowanej większości biegaczy na orientację. Chyba niemal każdy z tego ostatniego grona natknął się na zawodników biegających w zabawnych cienkich spodniach, z wysokim ściągaczem powyżej kostki i regulacją poniżej kolan. Widok ludzi ubranych w "coś takiego" wprost wpisał się w kanon biegów na orientację i co najmniej części biegów ultra. 

Pokrótce opiszę w tym poście, jak spisuje się posiadany przeze mnie model i odpowiem na pytanie osób zastanawiających się, czy warto takowe kupić. 






POCHODZENIE

Odkąd zacząłem biegać na orientację, jt. kilka lat temu, niemal każdy zachwalał mi spodnie Dobsom R90. W pierwszej rozmowie byłem zaskoczony, że jakaś nieznana nikomu firma może robić dobrą i tak popularną rzecz, jednak w miarę napływu innych pozytywnych opinii, nabrałem wiary i przekonania. Spodni nie kupiłem jednak na początku przygody z bieganiem, ale długo się wzbraniałem. Nie było to spowodowane jednak wahaniem, czy niepewnością co do ich jakości, ale kwestią typowo materialną. Mianowicie spodnie od jakiegoś czasu podrożały i kosztują już niecałe 140 zł. Postanowiłem poszukać więc odzieży z drugiej ręki, tzn. na allegro z zamiarem oszczędzenia gotówki. Nie jest to produkt popularny i znalezienie interesującego używanego modelu zajęło mi trochę czasu. Ostatecznie kupiłem prawie nieużywane spodnie za niecałe 50 zł, jednak w rozmiarze S. Pomimo, iż według obliczeń najbardziej odpowiedni byłbym dla mnie M, postanowiłem zaryzykować. Ryzyko okazało się słuszne, z tego względu, iż spodnie okazały się odpowiednie. Byż może rozmiar M pasowałby lepiej, jednak na Skę nie mogę narzekać. Przy tym nadmieniam tą kwestię, gdyż świadczy niezbicie, że szwedzka rozmiarówka est znacznie zawyżona.  Przy moim wzroście 182 cm i 84 cm w pasie to jedyny element odzieży w tym rozmiarze, jakiego używam. Tym samym, jeżeli ktoś o wzroście 180-185 cm zastanawiałby się czy kupić M czy L, powinien wziąć mniejszy. 


WYKONANIE, MATERIAŁY

Spodnie są niezmiernie leciutkie, wykonane z leciutkiego poliestru, powleczonego teflonem. Klasycznym kolorem jest czarny, chociaż zdarzają się wersje niebieskie czy czerwone. Na górze spodni znajduje się mocny, elastyczny ściągacz, z przodu, po prawej stronie, na udzie umieszczono kieszonkę, zamykaną na zamek błyskawiczny - bardzo sprytne rozwiązanie. Spodnie nie są dopasowane, ale stosunkowo szerokie, w odróżnieniu od getrów, czy tzw. leginsów (jak kto woli). Moje z racji rozmiaru wyglądają na węższe niż w rzeczywistości. Poniżej kolana umieszczono ściągacz, pozwalający na regulowanie szerokości spodni w kolanie.  Z przodu i z tyłu łyski umieszczono po dwa elementy odblaskowe, które znakomicie sprawują się w nocy, sprawiając, że biegacz jest widoczny na drodze.  Spodnie w dolnej części zakończone są charakterystycznym ściągaczem bez możliwości regulacji, o szerokości około 10 cm. Z boku spodni, od dolnej części, do wysokości kilka centymetrów poniżej kolana umieszczono zamek błyskawiczny, pozwalający na zdejmowanie spodni bez konieczności ściągania butów. Spodnie miały być wiatroodporne, super wytrzymałe i nawet po części wodoodporne. 

Kieszonka wypchana drobiazgami



UŻYTKOWANIE

Odkąd kupiłem spodnie zacząłem w nich biegać. Dobsom R90 używam właściwie od października do kwietnia, w temperaturze poniżej 10 stopni Celcjusza, tzn, kiedy już w krótkich jest mi chłodno. Nie jest to spowodowane słabą oddychalnością spodni czy brakiem odprowadzania wilgoci, ale moim fetyszem. Po prostu wole biegać w krótkich spodenkach. Niemniej jednak większość moich biegowo-orientacyjnych kolegów biega w Dobsom R90 równo cały sezon bez przerwy, w zimie czy w lecie i nie narzekają. Spodnie dobrze oddychają, choć oczywiście czarne gorzej radzą sobie ze słońcem. Zawiodła mnie za to rzekoma wiatroodporność spodni. Niestety, ale ubrany w Dobsom R90 mocno odczuwałem wiatr, w szczególności w zimie. Jednak jestem świadomy, że poprawa wiatroodporności odbyłaby się za cenę oddychalności, której moim zdaniem ponosić nie powinien. Tym samym nie narzekam na wskazany parametr, ale jedynie sygnalizuję. 
Jeżeli chodzi o odporność to spodnie zdecydowanie dają radę w trudnym terenie. Przedzieranie się przez krzaki, śnieg, etc nie jest im straszne. Niestety, osobiście "poradziłem" sobie ze spodniami, kiedy przy wywrotce podajże na szutrze zrobiłem dziurę na kolanie. Świadczy to o fakcie, że można zniszczyć rzekomo niezniszczalne spodnie, jeżeli się tylko bardzo chce ;) Jednak przy pęknięciu materiał zachowywał się bardzo dobrze, tzn nie rozchodził się na boki i przedarcie nie ma tendencji do powiększania się. Powyższe zostało skrzętne przeze mnie zaszyte i spodnie "biegają" dalej. 




Jak wspominałem, bardzo fajna jest kieszonka, gdzie chowam różne drobiazgi, bądź telefon. Smartphone o przekątnej 5 cali mieści się tam znakomicie. Niestety kieszonka to prostokątny kawałek materiału naszyty na spodnie i w trakcie używania szew już zdążył puścić. Jakiś czas temu naprawiłem rozprucie za pomocą igły i nitki i do tej pory sprawuje się bardzo dobrze. 
Spodnie dobrze spisują się w deszczu, gdyż szybko mokną i błyskawicznie schną. 
Podsumowując, spodni Dobsom R90 używam podczas biegania na każdym dystansie od kilku km do 170 km. Najlepiej spisują się na długich biegach, tj. ok 100 km, gdzie nie ma zbyt dużej intensywności, za to przechodzimy przez szerokie spektrum temperatury. Używam ich zarówno podczas biegów na orientację, jak i biegów ultra. Standardowo, w typowym biegu na 100 km w marcu czy październiku ubieram zestaw dwuwarstwowy, tj. spodnie 3/4, długie skarpety biegowe, a na to Dobsom R90. Daje mi to możliwość komfortowego przetrwania nocy oraz ewentualnego pozbycia się górnej warstwy, gdyby słupek rtęci podniósł się zbyt wysoko. 

Doskonale widoczne elementy odblaskowe



PODSUMOWANIE

Dobsom R90 to wspaniałe spodnie do biegania. Osobiście, jestem bardzo zadowolony i jeżeli miałbym odpowiedzieć, czy są warte 140 zł - zdecydowanie każdej złotówki. Szerokie spektrum użytkowania właściwie o każdej porze roku, duża wytrzymałość i niezawodność to cechy na których chyba każdemu najbardziej zależy. Oczywiście z pewnością typowi biegacze ultra, przyzwyczajeni do obcisłych "portek" będą sceptyczni - jednak im również ten element odzieży mogę śmiało zarekomendować. Biegacz na orientację natomiast, aby za takiego się uważać wprost musi takie spodnie posiadać. 

Konstrukcja – 5/5
Funkcjonalność – 5/5
Wygoda – 5/5
Wykonanie – 4/5
Trwałość/Niezawodność - 5/5


Pozdrawiam