Praga i Kutna Hora –
sposób na udany i tani weekend, nie tylko dla studenta
Praga – największe miasto i jednocześnie stolica Czech,
zajmuje niespełna 500 kilometrów kwadratowych.
Położone wśród zakoli Wełtawy, początkami sięga pierwszego tysiąclecia naszej ery.
Miasto prężnie rozwijało się w okresie średniowiecza, a w
XIV wieku dzierżyło miano największego ośrodka urbanizacyjnego na północ od
Alp.
Konsekwencją prężnego rozwoju jest bogactwo architektoniczne
Pragi i duży odsetek budowli średniowiecznych, w stylu późnogotyckim. Prawdziwym ewenementem jest, że spustoszenie i
pożogi wojenne minionego wieku, poza nielicznymi wyjątkami, nie dotknęły miasta nad Wełtawą i oszczędziły
wiekowe mury praskich budowli.
Wszystko to sprawia, że współczesny turysta może podziwiać tutejsze
zabytki w formie nienaruszonej i pozostałe w takim stanie, jaki historyczny
architekt nadał im sto, czy kilkaset lat wcześniej.
Transport
Jedziemy do Pragi! Lampka z taką zawartością zapaliła mi się
„pod kopułą” jakieś pół godziny po pojawieniu
się nowej partii biletów na stronie Polskiego Busa. Nie było chwili do
stracenia i zakupiłem bilety, jakie były jeszcze dostępne w studenckiej cenie, na koniec lutego 2013. W sumie dla trzech
osób. Janusz szybko zainteresował się wycieczką, a Anita została postawiona
przed faktem dokonanym. J
To właśnie nasz sposób transportu – Polski Bus. Wyruszyliśmy z Lublina w czwartek, o
godzinie 14:00 i po przesiadce w
Warszawie, o 18 siedzieliśmy już w autokarze do Pragi. Miasto nad Wełtawą powitało nas około 5:30,
pół godziny wcześniej, niż zakłada rozkład.
Podsumowując, droga w jedną stronę zajęła 15 i pół godziny.
W drogę powrotną wyruszyliśmy poniedziałkowym rankiem. O 8:40 wyjechaliśmy z czeskiej stolicy. Do Warszawy dotarliśmy przed czasem, by o
21:25 załadować się w autokar do Lublina.
W miejscu zamieszkania znaleźliśmy się parę minut po północy.
Całość transportu do Pragi, doliczając bilet MPK na dworzec
PKS, zamknęła się w 50zł.
Praga
W Czeskiej stolicy, razem z Anitą i Januszem pierwsze kroki skierowaliśmy
do metra, z zamiarem dojechania na
miejsce naszego przyszłego kwaterunku.
Polski Bus przyjeżdża na dworzec autobusowy w okolicach
popularnej stacji Florenc. Bilet 30
minutowy kosztuje24KC (ok.4zł).
W czeskiej stolicy funkcjonują 3 linie metra, krzyżujące się
ze sobą. Poza tym, że drogi, to bardzo efektywny środek komunikacji.
Dzięki uprzejmości Anity, nocleg mieliśmy zapewniony u jej
znajomego – Konrada. W okolice mieszkania, na północy miasta, zawitaliśmy
niezwłocznie po przyjeździe.
Przy śniadaniu zaś rozpoczęliśmy przygotowywać plan na
weekend. Zdecydowaliśmy pierwszy dzień
poświęcić na zwiedzanie Starego Miasta, w sobotę Konrad zaoferował oprowadzenie
nas po pozostałej jego części, zaś niedzielnym
rankiem postanowiliśmy odwiedzić Kutną
Horę.
Piątek
Jako, iż noc
spędziliśmy w Polskim Busie, wypadało parę godzin poświęcić na „rest”. W miasto wyruszyliśmy niedługo przed
południem. Skorzystaliśmy oczywiście z
metra, wysiadając na stacji Muzeum. To
chyba najlepszy przystanek na rozpoczęcie zwiedzania miasta.
Z podziemi wyszliśmy bezpośrednio na Placu Wacława – miejscu, w przeszłości znanym jako Koński Targ, a
ostatnimi laty okrytym złą sławą z
powodu samospaleń „dwóch Janów”.
Punktem ciężkości tego miejsca jest pomnik Świętego Wacława,
zaś w południowo wschodniej części góruje nad nim monumentalny gmach praskiego Muzeum
Narodowego .
Kierując się wzdłuż placu, niespiesznie rozpoczęliśmy spacer
w stronę Starego Miasta. Przemierzając
niezbyt szerokie, ale jakże zadbane uliczki,
podziwiając piękne kamienice, po kilkudziesięciu minutach wyszliśmy na
Staromiejski Rynek.
Już od pierwszej chwili miejsce przytłacza nas ogromem
piękna. Wzrok zaś przyciągają przede wszystkim dwie budowle – miejski Ratusz i Kościół N.M.P. przed Tynem.
Tzw. Kościół Tyński z daleka zachwyca pięknem północnego portalu. Gotycka budowla od początku kojarzona była z ruchami reformatorskimi. Kazania wygłaszali tu poprzednicy Jana Husa, którego pomnik stoi w centralnym punkcie Rynku Staromiejskiego.
W okolicach Ratusza nasza trójka szybko zlokalizowała
Informację Turystyczną. Jako, iż na zewnątrz panowała ujemna tempera tura,
nieraz przyszło wykorzystywać nam to cieplutkie pomieszczenie do regeneracji
sił. Tutaj zmieniliśmy małą mapkę sytuacyjną z przewodnika na bezpłatny
egzemplarz mapy miasta w formacie A3 i w tym miejscu znaleźliśmy również informację
o bezpłatnych wycieczkach z przewodnikiem.
W ciągu dnia są organizowane dwa takie wyjścia – o 10:30 i
14:00. Całość trwa około dwóch godzin, a prowadzący posługuje się językiem
angielskim.
Postanowiliśmy skorzystać z tego udogodnienia i o 14, rozpoczęliśmy zwiedzanie Pragi z
przewodnikiem. Na pierwszy ogień poszedł położony przy Rynku Kościół św. Marcina, zbudowany w XVIII
wieku. Przy nim słuchaliśmy wywodu o
historii Czech i miasta. Nie mogło wprost umknąć uwadze, że największym
dobroczyńcą Pragi był cesarz i zarazem król Czech Karol IV. Władca ten
przekształcił miasto w jeden z najważniejszych ośrodków XIV wiecznej Europy.
Po zwiedzeniu Rynku Starmiejskiego, plątaniną ulic
dotarliśmy do Bramy Prochowej. Ta 65
metrowa budowla zachwyca kunsztem architektury późnogotyckiej i jednocześnie
wyznacza granicę dawnych murów miejskich. Zaraz obok niej znajduje się secesyjna
perełka. To miejski Dom Reprezentacyjny
– przebudowany na początku XX wieku, z dawnej rezydencji królów czeskich.
Po obejrzeniu powyższych budowli ruszyliśmy w dalszą drogę.
Już od kilku godzin padał obfity śnieg, a panująca ujemna temperatura
skutecznie uprzykrzała wycieczkę. Miejscami robiliśmy krótkie podbiegi, przez
przewodnika nazwane „running tour” . Takim
szybkim sposobem, zahaczając po drodze o Muzeum
Komunizmu, dotarliśmy do Uniwersytetu
Karola.
Carolinum to najstarsza budowla tego typu w Europie
Środkowej, wpisana na listę Zabytków Narodowych kultury czeskiej. Obok prostej, gotyckiej bryły budynku,
znajduje się Stavkovske Divadlo - czyli Teatr Stanowy. Ten obiekt, wybudowany z stylu klasycystycznym, jest ponoć najbardziej
znanym teatrem czeskiej stolicy.
Podczas kolejnego etapu wycieczki przyszło nam okrążyć
niemal całe miasto. W padającym śniegu
przeszliśmy aż do Józefowa.
Dzielnica żydowska wzięła nazwę od cesarza Józefa II. Ten oświeceniowy monarcha zniósł bowiem dawne
ograniczenia Żydów. Zapanowała tolerancja religijna, Żydzi uzyskali dostęp do
wolnych zawodów, a bramy dotychczasowego getta otwarto.
Niewątpliwie największą atrakcją Józefowa są synagogi. Wejściówka do trzech z nich kosztuje
odpowiednio 300KC (normalny bilet) i 200KC(ulgowy).
Za wstęp do wczesnogotyckiej, najstarszej świątyni tego typu
w Europie – synagogi Staronowej
trzeba kupić bilet oddzielny.
To samo tyczy się Starego
Cmentarza Żydowskiego, położonego w środku Józefowa. To miejsce pochodzi
jeszcze z XV wieku i mimo niewielkiej powierzchni kryje szczątki 100 tys. osób,
chowanych warstwowo.
Mimo tego, iż obiekty w tej dzielnicy Pragi maja opinię
najdroższych do zwiedzania, wszędzie kręcą się turyści i chętnych to wejścia
nie brakuje.
W Józefowie zakończyliśmy także naszą trasę z
przewodnikiem. Miasto zdążyło już pokryć
się parocentymetrową warstwą puchu i niebawem zapadł zmrok.
W świetle latarni miasto nabrało zupełnie innego wyglądu. Te
same budowle widziane po zmroku robiły całkiem inne wrażenie niż parę godzin
temu. Gra świateł na murach zabytków tylko podkreśliła ich monumentalizm.
Padający ciągle śnieg wprowadził wyczekiwany, zimowy klimat.
Tego wieczoru postanowiliśmy wykorzystać resztę czasu i
jednocześnie przedsmaku jutra. Spacerowym krokiem udaliśmy się nad Wełtawę. Po
dłuższej chwili kluczenia wąskimi uliczkami,
za podążającym w jednym kierunku tłumem, dotarliśmy wreszcie nad Most Karola.
Śmiało można powiedzieć, że obiekt ten jest najbardziej rozpoznawalnym zabytkiem
Pragi i miejscem, bez odwiedzenia
którego żadna wycieczka do czeskiej stolicy nie może się obejść.
Most powstał na
zlecenie cesarza Karola IV, w XIV wieku, na miejscu dawnej budowli porwanej
przez nurt Wełtawy . Zakończona dwoma,
gotyckimi wieżami masywna konstrukcja nocną porą robi niesamowite wrażenie. Po
obu stronach most ozdobiony jest dwudziestoma dwoma barokowymi rzeźbami.
Najważniejszą nich jest niewątpliwie postać św. Jana Nepomucena, często
pocierana przez turystów „na szczęście”.
Całości dopełnia wspaniały widok na zachodni brzeg i położony na wzgórzu
Hrad, teraz pięknie oświetlony.
Zachęceni spektakularnymi widokami, postanowiliśmy
przedłużyć spacer. Z marszu wstąpiliśmy na Hrad,
z racji późnej pory już opustoszały.
Niespiesznie przeszliśmy, przez niemal pusty zamek, po drodze mijając katedrę św. Wita i zatrzymując się na
parę zdjęć w „Złotej Uliczce”.
Piątkowy wieczór zakończyliśmy, wsiadając do metra na stacji
Malostranska, znajdującej się niedaleko wschodniego wejścia na Hradczany.
Sobota
Właściwą wycieczkę po Pradze zaplanowaliśmy na sobotę.
Właśnie tego dnia, mieszkający tu
Konrad, zgodził się oprowadzić nas po mieście.
Pierwszym punktem wycieczki okazał się być Wyszehrad. Tak też nazywała się stacja
metra przy której rozpoczęliśmy zwiedzanie.
Twierdza z czerwonej cegły znajduje się 3 km na południe od
centrum miasta. Już w XI wieku
Przemyślidowie zbudowali na wzgórzu pałac, dający początek założeniom obronnym.
Przez wieki twierdza przechodziła liczne przebudowy. Dziś możemy podziwiać resztki XVIII wiecznej
formy budowli. Z oddali witają nas mury
bastionów i bramy, z masywnymi drewnianymi wrotami.
Miejsce słynie przede wszystkim z doskonałych widoków na
Pragę. To stąd można podziwiać wspaniały
zachód słońca nad Hradczanami.
My niestety nie
mieliśmy szczęścia i gęsto padający śnieg uniemożliwił zobaczenie czegokolwiek,
położonego dalej niż 50 metrów.
Musieliśmy zadowolić się odwiedzeniem lokalnych
zabytków.
Wartym odwiedzenia jest zdecydowanie Cmentarz Wyszehradzki.
Spoczywają tu wyłącznie osoby zasłużone dla kultury Czech. Brak tu wojskowych czy polityków. Znajdziemy za to nazwiska słynnych kompozytorów,
malarzy czy pisarzy.
Zaraz obok znajduje się rotunda
św. Marcina – jedna z wielu zachowanych tego typu budowli romańskich w
Pradze.
Z Wyszehradu zeszliśmy następnie nad Wełtawę i bulwarem
wzdłuż rzeki udaliśmy się na północ. Zatrzymując się po drodze na grzane wino,
po długim spacerze, dotarliśmy na most Legii. Nim przekroczyliśmy rzekę,
maszerując w kierunku wzgórza Petrin.
W pierwotnym planie zwiedzania mieliśmy udać się wprost na „miniaturową Wieżę Eiffla”, by z tego
specyficznego punktu widokowego podziwiać wspaniały widok na miasto. Z racji
ograniczonej widoczności musieliśmy zaniechać tego pomysłu i poprzestać na skromnej
przechadzce wschodnim stokiem wzgórza. Po drodze minęliśmy wielu Prażan, którzy
wykorzystując weekend masowo odwiedzali jeden z najrozleglejszych terenów
zielonych w mieście.
Kolejnym punktem trasy był klasztor na Strahovie. Założony w XI wieku przez norbertanów,
obecnie poza pięknem architektonicznym , słynie przede wszystkim z Biblioteki,
gdzie nie brakuje turystów, chętnych do podziwiania starych woluminów.
Z klasztoru już tylko kilkaset metrów przechadzki dzieliło
nas od Hradu. Po drodze podziwialiśmy wspaniałe kamienice i monumentalne pałace
– co ciekawe – w większości należące do
czeskiego MSZ.
Niespiesznie dotarliśmy na Hrad, który niedzielną porą był wprost oblężony przez turystów.
Budki strażników przy bramie stały niestety puste. Ubranych w tradycyjne mundury żołnierzy spotykaliśmy
dopiero na samym zamku.
Praski Hrad
został założony już w XI wieku. Zamek
wielokrotnie przebudowywano. Głownie za czasów Marii Teresy i w XX leciu
międzywojennym. Obecnie widoczny jest
najlepiej z mostu Karola, przyciągając
widzów neoklasycystyczna fasadą pałacu, z której wyrasta bryła katedry.
Katedra św. Wita,
bo o niej oczywiście mowa jest największym kościołem w całych Czechach, a wielu
przypisuje mu także miano najpiękniejszego.
Budowę ogromnej konstrukcji rozpoczęto w XIV wieku, a zakończono dopiero
w 1929 roku. Przez całe stulecia budowla była symbolem niezrealizowanych
aspiracji Czechów. Katedra wprost przytłacza
swoim ogromem. Zajmuje większą część trzeciego dziedzińca Hradu i niemal nie
pozwala widzowi na ogarniecie wzrokiem całej bryły monumentalnej budowli.
Wnętrze katedry, pilnowane przez strażników otwarte jest dla
zwiedzających. Naprawdę warto wejść do środka, ze względu na piękno wysokiego sklepienia i nowoczesne witraże,
niemalże świecące w półmroku wnętrza.
Zostawiając za sobą katedrę św. Wita kontynuowaliśmy spacer po zamku.
Mieliśmy szczęście i udało nam się również bezpłatnie zwiedzić otoczenie Złotej Uliczki, wraz ze wszystkimi pomieszczeniami. Godzinę przed zamknięciem kas biletowych, jest ona bowiem udostępniana do oglądania bez opłat.
Mieliśmy szczęście i udało nam się również bezpłatnie zwiedzić otoczenie Złotej Uliczki, wraz ze wszystkimi pomieszczeniami. Godzinę przed zamknięciem kas biletowych, jest ona bowiem udostępniana do oglądania bez opłat.
Sama uliczka słynie z miniaturowych domków, dawnych
pomieszczeń straży pałacowej z XVI wieku. Trzysta lat później zamieszkiwali tu
artyści i rzemieślnicy. Uliczka została wysiedlona z inicjatywy komunistów i
obecnie jest udostępniana do zwiedzania. To raptem kilka domków, które jednak
wyglądają tak malowniczo, że każdego dni przyciągają swoim urokiem wielu
entuzjastów.
Po zejściu z Hradu, krocząc uliczkami Małej Strany, udaliśmy się w okolice mostu Karola. Zanim
jednak weszliśmy na niego poświęciliśmy
kilkanaście minut na rozgrzanie się przy
koksowniku i obejrzenie ściany
Lenona, na bieżąco uzupełnianej nowym graffiti.
Niewątpliwym motywem
naszej wycieczki do Pragi stał się napis z tej ściany. „Jesus (loves) U LASKA”, który połączony z
dwóch zwrotów, bardzo nam się spodobał.
Wycieczkę zakończyliśmy właściwie na Moście Karola. Tym
razem przechodziliśmy go w kierunku
wschodnim, wraz z tłumami spacerowiczów. Znalazło się parę osób, które z racji
śniegu, przejechały tu nawet na nartach.
Niedziela
Ostatniego dnia wyjazdu postanowiliśmy wybrać się do Kutnej Hory. W tym celu ponownie
wsiedliśmy do metra, udając się na stację Hlavni Nadrazi - praski dworzec
kolejowy.
Znaleźliśmy kasę biletową, jednak kasjerka nie mówiła po angielsku. Okazało się, że nie
było większego problemu i poprawną polszczyzną, bezproblemowo kupiliśmy bilet. Jeden na trzy osoby, jako iż taki sposób okazał
się oczywiście tańszy. Bilet tam i z
powrotem kosztował nas 440KC (niewiele ponad 70zł).
Pociąg wyruszył o 9:50, a za godzinę byliśmy na miejscu.
Stacja kolejowa odległa jest od właściwego centrum Kutnej
Hory o 4,5km. Nietrudno trafić, gdyż
znaki są bardzo gęsto rozstawione, a w razie potrzeby pomocą służy informacja
turystyczna. Możliwy jest także dojazd komunikacją miejską.
Po drodze do centrum, w odległości 1,5km od stacji, na
osiedlu Sedlec, znajduje się słynna „kaplica czaszek”. Jest to jedna z
najsłynniejszych turystycznych atrakcji miasteczka. Nazwę swą wzięła od nietypowego wystroju,
sporządzonego w XIX wieku, przez półślepego mnicha. Wnętrze kaplicy „urządzone” jest z 10 tysięcy
szczątków ludzkich, które w większości pochodziły jeszcze z czasów wojen
husyckich.
Wstęp do wnętrza
kosztuje 60KC(normalny bilet) i 40KC(ulgowy). W kasie można kupić także wstępy
łączone, jednak niezbyt interesujące. Kaplicy z katedrą św. Barbary połączyć
niestety nie da rady.
Sama „ kostnica” zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie i
wszystkim mogę polecić odwiedzenie tego miejsca.
Bardzo interesujący jest budynek Włoskiego Dworu, który wieki temu był mennicą, słynącą z praskich
groszy. Muzeum wydobycia srebra okazało
się niestety nieczynne w okresie zimowym.
Kolejnymi wartymi uwagi zabytkami są kościół św. Jakuba i Hradek – dawny fort będący niegdyś drugą
mennicą miasta.
Budowla ta jest kolejnym przykładem piękna późnego
gotyku. Niektórzy mówią, że to
najpiękniejsza katedra w Europie
Środkowej, inni pierwszeństwo przyznają
katedrze św. Wita. Faktem jest, że to obiekt warty obejrzenia i
wymagający więcej, niż tylko chwila uwagi. za wejście do wnętrza zapłacimy tyle samo, co we wspomnianej wyżej "kostnicy".
Po zwiedzeniu całej południowej strony miasteczka,
wybraliśmy się na spacer jego północnymi uliczkami.
W tej części, poza rzędami ciekawych kamieni, kryje się jeszcze
parę ciekawych zabytków. Jest to np.
wielokątna fontanna Kasna z XV
wieku, „Kamienny Dom”, czy „Kolumna Zarazy”. Z pewnością warto
poświęcić ich chwilę.
Niespieszne zwiedzenie starówki Kurnej Hory zajęło nam
łącznie 3 godziny. Odwiedziliśmy chyba
wszystkie warte obejrzenia miejsca , po czym wróciliśmy na stację kolejową, by o 15:00, zatłoczonym pociągiem
udać się w podróż powrotną do czeskiej stolicy.
Podsumowanie.
Praga jest godnym polecenia miejscem na spędzenie udanego
weekendu. Miasto nienaruszone przez ostatnią wojnę aż zaskakuje dobrą kondycją budowli i ogólnym porządkiem.
W swoim opisie wymieniłem tylko najbardziej typowe zabytki praskie, podając
ogólny pomysł i zarys wycieczki, jaką każdy może urządzić.
Miasto zdecydowanie „zyskuje” również letnią porą, kiedy
zachwyca pięknem ogrodów i atrakcjami,
które w zimie są niedostępne.
Kutna Hora stanowi jedynie dodatek to wycieczki po mieście.
Podróż tam można odpuścić i dokładniej zagłębić się w zabytkach stolicy, jak
również wybrać inną alternatywę na trzeci dzień, choćby z szerokiej palety
czeskich zamków warownych.
Udanej podróży
Bardzo fajne te nocne zdjęcia. I mieliście straszne "pustki" na Moście Karola :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię zarówno Pragę jak i Kutną Horę. W obu spędziłam cudowne chwile, które wspominam z sentymentem. Jest tam co zwiedzać.
OdpowiedzUsuń