Przemyśl, jako położony nad Sanem i na przedpolu Karpat, od
wieków pozostawał miastem strategicznym.
Łączył szlaki kupieckie i stawał na drodze armiom najeźdźców. Gdy w czasie rozbiorów Polska przestała
widnieć na mapach, a miasto dostało się w ręce Habsburgów, doceniono wreszcie
jego walory.
Jako jeden z ważniejszych ośrodków Galicji, od połowy XIX wieku , Przemyśl skupiał na
sobie baczną uwagę Austriaków. Właśnie
od tego momentu rozpoczęto wokół miasta budowę potężnych umocnień i fortyfikacji. Prace trwały właściwie do rozpoczęcia I wojny
światowej, a ich efektem było powstanie silnego punktu obrony Monarchii,
znanego dziś jako Twierdza Przemyśl.
Choć na skalę europejską była to konstrukcja skromna (45
kilometrów obwodu w porównaniu do około
100 kilometrów długości umocnień Paryża), to jednak swoim znaczeniem, po
latach przyćmiła nawet okazalsze budowle tego typu.
Twierdza Przemyśl stała się wkrótce krwawą areną walk
pierwszo wojennych. Lokalne umocnienia dwukrotnie broniły ponad stutysięcznej
załogi austrowęgierskiej przed oblegającymi wojskami rosyjskimi, aż do
kapitulacji w marcu 1915 roku.
Jakby tego było mało, w dwa miesiące później historyczny
paradoks sprawił, że dotychczasowi zdobywcy musieli się tutaj bronić, podczas
trzeciego już z kolei oblężenia Twierdzy.
Ostatecznie Przemyśl opanowała ofensywa państw Centralnych w czerwcu
1915 roku.
Po dawnej Twierdzy Przemyśl pozostały do dziś liczne ślady i
pominę tu fragmenty okopów, na które
można natknąć się właściwie w każdym
okolicznym lasku.
Dla współczesnego turysty interesujące są raczej tzw. forty
Twierdzy Przemyśl.
Pierwotnie było ich kilkadziesiąt, okalających miasto w
ramach zewnętrznego i wewnętrznego pierścienia
(tzw. Rdzenia) umocnień. Do dziś
przetrwało kilkanaście z nich.
To przeważnie ceglano-ziemne budowle, różniące się od siebie
typami, konstrukcją i przeznaczeniem. W większości mają swoje numery lub
specyficzne nazwy.
Dziś możemy podziwiać je we różnym stanie. Niektóre zarośnięte, wysadzone, inne
przechodzą próby rekonstrukcji i stanowią pole do popisu dla lokalnych
pasjonatów.
Każda z budowli po prostu zionie historią i jest z pewnością warta obejrzenia.
Kilka lat temu zewnętrzny pierścień dawnej Twierdzy Przemyśl
został oznaczony i poprowadzono tędy trasę rowerową. W większości swej długości biegnie ona ponad
stuletnią tzw. Drogą Forteczną, wybrukowaną „kocimi łbami” i nominalnie
biegnącą właśnie pomiędzy fortami. Nie brak tu jednak odcinków asfaltem, jak i „szutrówkami”
czy ścieżkami polnymi.
Składa się ona właściwe z dwóch części – północnej i
południowej. To osobne pętle, oddzielone od siebie wstęgą rzeki San.
Trasa północna jest krótsza – około 30,5 kilometra, zaś
południowa to prawie 50 kilometrów.
Ścieżka rowerowa po fortach Twierdzy Przemyśl jest dobrze oznaczona.
W większości nowymi i licznymi znakami, jednak nietrudno było by się tu zgubić.
Każdemu chętnemu do odwiedzenia jej polecam zakup mapy.
Od czasu mojego pierwszego spotkania z Przemyślem planowałem
powrót do miasta, konkretnie w celu zwiedzenia terenu dawnej Twierdzy. Okazja
ku temu pojawiła się w sierpniu 2010 roku.
Zapakowałem sakwy na bagażnik, założyłem kask i
wyruszyłem. Wprost z domu, na początku
zahaczając o Tarnów.
W tym mieście poszedłem na pociąg. Tarnów ma bardzo dobre połączenia kolejowe z
Przemyślem i z jednego miasta do drugiego student przejedzie już od 15zł (+
koszty transportu roweru).
Do miasta nad Sanem dotarłem około godziny 11. Pierwszym co
zrobiłem, było pozbycie się zbędnych bagaży. W tym celu udałem się do
schroniska PTSM „Matecznik” (nocleg poniżej 30zł), gdzie zarezerwowałem
wcześniej nocleg.
Jakieś pół godziny potem, lżejszy o jedną sakwę, wyruszyłem
w kierunku centrum. Na rynku zaopatrzyłem się w mapę i na szybko zdecydowałem
rozpoczęcie zwiedzania od dłuższej trasy południowej.
Początkowo drogą nr 28 na Sanok i przejechałem około 6km i
po stromym podjeździe, we wsi Tarnawce
natknąłem się na czarne oznaczenia. Forteczny szlak wita!
Droga skręciła na lewo. Początkowo asfaltowa, dalej przeszła
w gruntową. Dwa kilometry jazdy za
znakami i zauważyłem pierwszy dziś fort.
Fort VII „Prałkowce”
to jedno wałowy szaniec artyleryjski. Nosi dużo znamion ostrzału artyleryjskiego
który przyczynił się do jego upadku.
Bywa zarośnięty w okresie letnim.
Dalej pojechałem lasem. Tu pierwszy raz zetknąłem się z
dawną drogą forteczną. Po stu latach ciągle nadawała się do użytku. Nie jechało
się nią wygodnie, ale z pewnością lepiej niż po błocie.
Trasa prowadziła dalej tzw. odcinkiem stu zakrętów. To długi podjazd przez las. Niedługo potem wyjechałem z gąszczu na łąki.
Po lewej stronie rozpościerał się widok na dolinę Sanu i Przemyśl.
Na 14 kilometrze zobaczyłem rozjazd szlaków. Czerwony i
niebieski biegły w prawo, czarny – w lewo.
Aby obejrzeć kolejną budowlę trzeba nieznacznie odbić (ok.
150m) z trasy, właśnie w kierunku tych tras pieszych.
Tam wznosi się Fort
VI „Helicha”. Założony na planie pięcioboku, początkowo miał być tylko
szańcem ziemnym. Był kilkukrotnie przebudowywany, a prace zakończył wybuch
wojny. W forcie, wartym obejrzenia jest
budynek koszar, brama i murowane galerie dla strzelców.
Po zwiedzeniu budowli wróciłem na „czarną trasę”. Dalej
prowadzi ona lasem, aż do zabudowań wsi Grochowce. Na lewo znajduje się gazowania, a droga na
prawo zmierza do kolejnego fortu.
Fort V „Grochowce”
to jedno wałowa budowla typu artyleryjskiego. Zachowały się budynki koszar i
magazynu amunicyjnego. Latem bywa zarośnięty i nieraz ciężko poruszać się po
jego terenie.
Trasa rowerowa Twierdzy Przemyśl wiodła mnie dalej na
wschód. Przejechałem wieś Pikulice, a
następnie przy cmentarzu skręciłem w prawo.
Tu znowu trzeba trochę zboczyć z oznaczonej ścieżki. Około 2 kilometry na południe, kierując się
przez zabudowania małej wsi Optyń, w skupisku drzew na wzgórzu dostrzegam
zarysy kolejnej budowli.
To 22 kilometr trasy rowerowej, a ja dotarłem do Fortu IV „Optyń”. Była to jedna z
największych i najlepiej uzbrojonych budowli na terenie Twierdzy, stanowiąca
przykład fortu pancernego. Do dziś
niestety została w dużej mierze rozebrana i zaniedbana. W gąszczu krzewów można
natknąć się na pozostałości koszar, baterii pancernych i schronów dla
strzelców.
Spod schronu musiałem cofnąć się do trasy rowerowej, następnie
drogą żwirową wjechałem do wsi Nehrybka. Podążając za czarnymi znakami
przekroczyłem tory kolejowe i mostek na rzece Wiar.
Niedaleko stąd znajduje się Fort III „Łuczyce”. Aby do
niego dotrzeć, trzeba wspiąć się na wzgórze, położone na południe od wsi o tej
samej nazwie.
Z budynków fortu zachowały się pomieszczenia koszar dla
żołnierzy i oryginalna brama. Chcąc
zwiedzać budowlę, musimy przygotować się na konfrontację z krzakami i
pokrzywami po pas.
Trasa rowerowa dalej poprowadziła mnie przez wieś Łuczyce.
Wieczór zbliżał się wielkimi krokami, musiałem więc nabrać tempa.
Droga główna prowadziła na lewo, po Przemyśla. Nie pojechałem jej śladem, ale obrałem kierunek
wschodni i podrzędną drogę żwirową prowadzącą do Jaksmanic.
Wieś znajduje się na 31 kilometrze trasy, a blisko niej
zlokalizowana jest kolejna budowla obronna.
Fort II „Jaksmanice” położony jest na południowy zachód od wsi.
Można dojechać do niego kamienną drogą. Oprócz ruin historycznej budowli z
pewnością nacieszymy to oczy pięknymi widokami.
Po zwiedzeniu budowli wróciłem na trasę. Z Jaksmanic
skierowałem się do wsi Siedliska i szybko znalazłem niezbędne oznaczenia. We
wsi skręciłem na prawo i po dwóch kilometrach podjazdu ukazał mi się On.
Fort I „Salis Soglio”
powstał według projektu szwajcarskiego inżyniera o tożsamym nazwisku.
Początkowo planowany jako fort pancerny, w czasie budowy został jednak
nietypową budowlą artyleryjską. Jest to właściwie najbardziej reprezentacyjny
fort przemyski. Zmierzającego tutaj
turystę wita reprezentacyjną brama i
zaprasza na dziedzińce. Zachowany w
stosunkowo dobrym stanie, utrzymywany pod opieką lokalnych pasjonatów, stanowi
budowlę naprawdę wartą obejrzenia.
Długo
można spacerować po zabudowaniach fortu, kazamatach, magazynach. Na wytrwałych czeka również możliwość
przechadzki dnem suchej fosy. Granica
polsko-ukraińska jest tylko kilkaset metrów stąd.
Aby dostać się do ostatniego punktu dzisiejszej trasy
musiałem wrócić do wsi Siedliska i pojechać za drogą, na północ. Po kilkuset
metrach dostrzegłem oznaczenie, którego szukałem. Kierując się nim skręciłem w prawo.
Nie upłynęło kilka minut, gdy przywitał mnie Fort XV „Borek”. To typowa budowla
pancerna na planie trapezu. Na pierwszy rzut oka wzrok przyciąga ceglana ściana
dwukondygnacyjnych koszar z pomieszczeniami dla załogi, połączona ze schronem
piechoty.
Obecnie obiekt poddawany jest pracom konserwatorskim.
Otoczenie fortu zostało oczyszczone i uporządkowane, a budowla udostępniona dla
zwiedzających.
W „Borku” nie zabawiłem długo, gdyż zbliżał się
wieczór. Nie pozostało nic innego, jak
wrócić do drogi asfaltowej i jechać na północ.
Po kilku kilometrach osiągnąłem trasę nr. 28, wiodącą z
Medyki do Przemyśla. Jeszcze tylko 7
kilometrów główną drogą i w świetle latarni dotarłem do miasta.
Drugiego dnia wycieczki postanowiłem przejechać drugą pętle
trasy rowerowej – ponad 30 kilometrową
część północną.
Wstałem skoro świt i już o 8 rano można mnie było
obserwować, jadącego drogą nr. 884, w kierunku na Dynów.
Po przejechaniu niecałych 5 kilometrów znalazłem się we wsi
Kuńkowce. Tam, przed kościołem skręciłem
w prawo, by opuścić ruchliwą drogę i zacząć właściwą trasę rowerową.
Droga, początkowo asfaltowa, wkrótce przeszła w szutr i
wiodła ciągle pod górę.
Po 2 kilometrach pedałowania, moim oczom ukazał się pierwszy
dziś checkpoint.
To Fort VIII
„Łętownia”, od kilku lat udostępniany jest turystom w przyjaznej formie. Choć zrujnowany, to jednak stosunkowo zadbany,
wykoszony. W kilku miejscach podjęto próbę rekonstrukcji historycznych zapór z
drutu kolczastego. Przy pierwszym kontakcie zaprasza fasadą budynku koszar, w
których znajduje się niewielkie muzeum, zawierające pamiątki trzech oblężeń
Twierdzy Przemyśl.
Nie tracąc czasu ruszyłem w dalszą drogę. Wiedzie ona na
północ, przez las, nieznacznym podjazdem. 3 kilometry dalej znajduje się kolejny
interesujący nas punkt.
Po lewej stronie drogi skryty jest, zarośnięty drzewami, Fort IX „Brunner”, zawdzięczający swą
nazwę projektantowi. Niegdyś stanowił
przykład bardzo ciekawego rozwiązania technicznego. W budowli umiejscowiono artylerię do
strzelania na długie i krótkie dystanse, zamkniętą pod kopułami
pancernymi. Do dziś pozostały tylko
resztki konstrukcji.
Dalej pojechałem asfaltową drogą w kierunku Ujkowic, by po
kilkuset metrów skręcić na „szutrówkę”, biegnącą na wschód. Jeszcze ponad 2 kilometry
tą ścieżką i dotarłem do kolejnego obiektu.
Mniej więcej na 12 kilometrze, po lewej stronie drogi, położony
jest Fort X „Orzechowce”. To przykład dwu wałowego fortu
artyleryjskiego. Budowla ucierpiała w
czasie pierwszej wojny i jej ruiny do dziś noszą tego ślady. Dotarłszy do magazynów amunicji i schronów,
możemy oglądać pęknięcia spowodowane nieprzyjacielskim ostrzałem.
Po obejrzeniu ruin fortu, trasa rowerowa Twierdzy Przemyśl
prowadziła mnie dalej drogą forteczną. Poruszałem się za oznaczeniami, drogami gorszej
kategorii, wypatrując po drodze śladów umocnień.
Trzymając się asfaltu trafiłem wreszcie na Fort XI „Duńkowiczki”. Konstrukcją przypomina on „Orzechowce”,
jednak w tym wypadku zachowana jest w bardzo dobrym stanie. Wzrok przyciąga przede wszystkim betonowy budynek
koszar, z umiejscowionym pośrodku wejściem do magazynów. Pozostałością klatki schodowej można dostać
się na strop budynku i obejrzeć resztki dawnych baterii artyleryjskich.
Jadąc dalej trasą, dotarłem do drogi Rzeszów-Przemyśl, która
musiałem teraz przekroczyć. Niedługo
potem wjechałem ponownie na „gruntówkę” prowadząca do miejscowości Żurawica.
Ten jedno wałowy fort artyleryjski zachował się w bardzo
dobrym stanie. Jeszcze kilka lat temu można go było oglądać tylko zza
ogrodzenia, gdyż stanowił teren wojskowy. Wszystko zmieniło się, gdy
dotychczasowy właściciel opuścił jego teren. Fort udostępniono turystom za
opłatą i objęto konserwacją. Wojskowy nadzór zachował budowlę w świetnej kondycji
i uchronił przed rozbiórką przez miejscowych.
Naprawdę warto zapłacić parę złotych, aby obejrzeć dobrze zachowane koszary, magazyny i przejść się suchą fosą wewnątrz budowli.
Naprawdę warto zapłacić parę złotych, aby obejrzeć dobrze zachowane koszary, magazyny i przejść się suchą fosą wewnątrz budowli.
Trasa rowerowa wiodła mnie kolejno do Żurawicy. Tam już jechałem normalnymi ulicami, próbując
nie zgubić czarno-białych oznaczeń. Skierowałem
się w stronę dworca kolejowego, by po chwili odbić w prawo.
To Fort XIIIb
„Bolestraszyce”, ogrodzony i użytkowany. Dla turystów niestety dostępny
tylko zza ogrodzenia.
Trochę zniesmaczony ruszyłem dalej. Przejechałem przez
alejkę jesionów i po skręcie w lewo, osiągnąłem ostatni punkt na trasie.
Po lewej stronie dróżki oczekiwał mnie Fort XIII „San Rideau”.
Budowla pierwotnie przypominała wspomniany wcześniej Fort IX
„Brunner”. Teraz wita nas okazałymi
ruinami głównego budynku umocnień, wysadzonego i po rozbiórce. W ramach zwiedzania można obejrzeć obiekt od
wewnątrz, a następnie pójść dalej w kierunku fosy. Tam zachowały się fragmenty
kaponiery i galerii dla strzelców.
Z terenu fortu, niezbyt stromy zjazd sprowadził mnie do
Bolestraszyc. To końcówka pętli
rowerowej. Znaki wiodą dalej do centrum Przemyśla, od którego dzieli mnie niespełna
10 kilometrów.
Pokonanie części północnej zajęło mi raptem parę godzin i w
okolicach godziny dwunastej byłem już w centrum miasta.
Czas jaki mi pozostał postanowiłem wykorzystać maksymalnie i przeznaczyć go na odwiedzenie zamku w Krasiczynie.
Dojazd z Przemyśla, w kierunku na Sanok, zajął mi niespełna
godziną. Wszak odległość wynosi tylko 10 kilometrów, jednak niektóre podjazdy
były bardzo męczące.
W zamku Krasiczyn spędziłem godzinę, przechadzając się po
ciekawym ogrodzie i podziwiając z zewnątrz bryłę budowli. Wnętrze obiektu ma opinię niezbyt
interesującego, od ostatniej wizyty Armii Czerwonej w 1944 roku.
Do Przemyśla wróciłem około godziny piętnastej i zdążyłem
załapać się na bezpośredni pociąg do Tarnowa.
Cel wyjazdu został zrealizowany, a wycieczka zakończona.
Zwiedzenie Przemyśla i okolic polecam każdemu miłośnikowi
historii. Na pewno w tym mieście, stanowiącym
ciekawy tygiel kulturowy, znajdzie coś dla siebie.
Poza Twierdzą, Przemyśl zaprasza przede wszystkim bogatymi zabytkami architektury, z głębokiego
przekroju okresów historycznych. Przyciągają same zabudowania rynku, liczne
świątynie i klasztory, z których miasto od wieków słynie. Militaryści, z pewnością zaczepią oko o bryły
bunkrów tzw. Linii Mołotowa, które od siedemdziesięciu lat, swoimi kopułami
pancernymi i otworami strzelniczymi, strzegą bystrego Sanu.
Pozdrawiam
Tomasz Duda
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz