poniedziałek, 18 lutego 2013

Czynnik ludzki w zagrożeniu lawinowym


Czynnik ludzki w zagrożeniu lawinowym

Jednym z podstawowych aspektów powstawania zagrożenia lawinowego jest wpływ człowieka.  Nie bez powodu w rozszerzonej metodzie Muntera stanowi on osobny czynnik, który powinien być rozpatrywany na każdym etapie wycieczki od planowania, aż do powrotu do schroniska.
Według oficjalnych danych to właśnie my – jako turyści czy narciarze jesteśmy przeważnie bezpośrednimi sprawcami wypadków lawinowych.  Według TOPR około 90% lawin jest spowodowanych przez człowieka.  Rzadko więc, w ewentualnym wypadku będziemy poszkodowani bez swojej winy. Najczęściej to nasze niewłaściwe zachowanie, nadużycie szczęścia czy podstawowe błędy będą przyczyną nieszczęścia.
A pokrótce co to jest w ogóle Czynnik ludzki.  To swego rodzaju zwrot niedookreślony, który tyczy się zachowania i sposobu myślenia człowieka w górach, jego przygotowania fizycznego i sprzętowego, jak również obejmuje  szeroko pojętą psychologię w kontekście zagrożenia lawinowego.
Postępowanie w terenie zagrożonym omówiłem w innym TEMACIE, dlatego teraz całkowicie pomijam tą kwestię.

I.Czynnik ludzki w rozszerzonej Metodzie Muntera.
Stanowi on jeden  z trzech kryteriów oceny zagrożenia lawinowego obok „pogody i śniegu” oraz „terenu”.  Jak wszystkie – musi być rozpatrywany w kontekście trzech filtrów, w kolejnych etapach wycieczki.







Już podczas planowania wyjazdu, w domowym zaciszu powinniśmy dobrze zastanowić się nad składem grupy, jaką chcemy skompletować na wycieczkę.
- Pierwsza sprawa to jej liczebność. Powszechnie wiadomo, że chodzenie w góry zimą samotnie jest niedopuszczalne.  W większości przypadków grupy mają w swoim składzie po 2 – 3 osoby.  Jest to liczba dobra pod względem mobilności i sprawności,  ale ma swoje minusy.  Z nimi wiąże się ograniczona możliwość pomocy w czasie lawiny i stosunkowo duże prawdopodobieństwo jednoczesnego zasypania wszystkich członów zespołu ( szczególnie gdy liczy dwie osoby).  Z tego wynika, że jeśli decydujemy się na wycieczkę w takim gronie musimy koniecznie zachowywać duże odstępy i być przekonanymi do wiedzy i umiejętności naszych przyjaciół. Wyjście we dwójkę z nieznajomym, czy tzw. Zielonym w temacie zagrożenia, sprawia iż jesteśmy właściwie zdani na siebie.  Optymalny skład grupy to 4- 5 osób. Oferuje dużą możliwość wzajemnej pomocy i jeszcze jaką-taką mobilność.  Większa liczba jest niezalecana.
- Drugim tematem jest konieczność wzięcia pod uwagę, kogo tak właściwie chcemy na wyjazd zabrać.  Przy tego typu ocenie powinniśmy w szczególności oszacować:
1. Umiejętności w ocenie zagrożenia, zarówno teoretyczne i praktyczne, kursy lawinowe które osoba ukończyła. Biegłość  posługiwania się sprzętem lawinowym to konieczność.
2. Doświadczenie w wycieczkach tego typu oraz obeznanie z terenem, w który chcemy się zapuszczać,.
3. Kondycję danej osoby –  czy właściwości fizyczne persony są odpowiednie do wyjścia, które planujemy.  Czy nie będzie ono zbyt męczące-ponad jej siły?
4. Stan psychiczny delikwenta – umiejętność radzenia sobie w sytuacjach wymagających szybkiego podjęcia decyzji, wyrażenia swojej opinii.
5. Świadomość zagrożenia lawinowego.
- Trzeci aspekt dotyczy posiadanego sprzętu. A chodzi mi konkretnie o lawinowe ABC. Łopata, sonda, detektor  -  to gadgety, które po prostu musimy mieć. Kupić, pożyczyć, wyczarować – muszą być. Wiem, że wyposażenie tego typu jest drogie, ale tu chodzi o życie. A na życiu nie można oszczędzać.  Praktycznie warto kupować tylko detektory 2 i 3 antenowe. „Analogowce” służą właściwie tylko jako nadajnik, gdyż wymagają dużej biegłości i doświadczenia od używającego.  Owszem – właścicielowi się przyda – jednak posiadanie takiego urządzenia jest czystym egoizmem  wobec pozostałych członków grupy, którym nie będziemy w stanie efektywnie pomóc.


Gdy jesteśmy  w górach,  jeszcze w bezpiecznym miejscu powinniśmy poświęcić trochę czasu nad „czynnikiem ludzkim” na tym etapie wycieczki.
- Podstawową kwestią jest ocena rzeczywistego składu grupy.  Wiadomo jak bywa i realna obsada zespołu może wyglądać inaczej niż to zaplanowaliśmy.  I niekoniecznie będą to zmiany na lepsze. Skład grupy może zostać zredukowany lub uzupełniony o kolejne osoby, co w perspektywie  wpłynie na mobilność lub możliwość wzajemnej pomocy (czytaj wyżej).  Drugą sprawą jest prawdopodobieństwo , iż osoby doświadczone, z niezbędnymi umiejętnościami i kondycją mogą z nami się nie wybrać, a zamiast nich pojawią się amatorzy, co znacznie zmniejszy nasze bezpieczeństwo.  Dlatego też w tym punkcie powinniśmy dokonać oceny rzeczywistego składu grupy w oparciu o kryteria  etapu poprzedniego.
- Drugi aspekt to kontrola naszego ekwipunku, ze specjalnym naciskiem na lawinowe ABC.  Tuż po wyjściu ze schroniska, zawsze musimy włączyć detektory i wykonać ich szybki test kontrolny. Polega on na tym, iż jedna osoba oddala się z „Piepsem” w trybie nadawania, a pozostałe po kolei podchodząc do niej, lokalizują  ją w trybie poszukiwań.
- Ponad te dwie kwestie, bardzo ważne jest, jeszcze w dolinie, monitorowanie czasu wycieczki  i konfrontacja go  z czasem rzeczywistym.


Ostatnim etapem badania kwestii zachowań naszej grupy jest miejsce zagrożone lawinami. Brzmi to trochę przesadnie indywidualnie, jednak tylko z pozoru. Za takie miejsca możemy uważać właściwie wszystkie od wejścia na stok, aż do powrotu w dolinę.
- Podstawowym przedmiotem uwagi na tym pułapie wycieczki musi stać się dla nas prawidłowe postępowanie w terenie zagrożonym (odsyłam do poprzedniego TEKSTU). 
-  To samo dotyczy badania indywidualnej formy każdego z członków ekipy.  Pod uwagę bierzemy zarówno kwestie fizyczne, jak i psychiczne. Bardzo duże znaczenie ma zarówno stopień zmęczenia, wychłodzenia/przegrzania i  znudzenia wyprawą, co w praktyce przekłada się na spadek poziomu  zdyscyplinowania i może doprowadzi do nieszczęścia. Tego zagadnienia będzie dotyczyła przede wszystkim kolejna część tekstu, gdyż właśnie na tym etapie, ogromne znaczenie ma psychiczne podejście do bezpieczeństwa i tu popełniane jest najwięcej błędów.

II. Psychika „czynnika ludzkiego”
Podstawowym problemem w prawidłowym ocenianiu zagrożenia lawinowego jest kwestia psychiki oceniającego.
Generalnie chodzi o dwie kwestie –  świadomość swoich umiejętności i akceptowane ryzyko.
Pierwszą znakomicie ilustruje tzw. krzywa świadomości lawinowej.  Kto był na kursie ten wie, o czym mówię, a pozostałym pokrótce to zobrazuję. 
Krzywa zaczyna się oczywiście od punktu 0 , kiedy zaczynamy stykać się z zagrożeniem lawinowym.  Gdy zdobywamy nowe informacje, umiejętności krzywa spektakularnie wzrasta, aż osiągniemy poziom „lawinowego eksperta”.  I tak jest, dopóki w naszym otoczeniu nie dojdzie do wypadku. Wtedy krzywa spada „na łeb, na szyję” , a wiara we własne siły zostaje dramatycznie zdruzgotana.  Kolejny zastrzyk wiadomości i umiejętności podnosi ją z powrotem, jednak do niższego poziomu, niż przy poprzednim skoku.  I znowu – aż do kolejnego wypadku.  Następne etapy to spadki i wzloty kreski, przy zmniejszającej się amplitudzie, aż do wejścia na pewien stały, wysoki poziom.
Tak oczywiście wygląda modelowy przykład krzywej. Gorzej jeśli wypadek nie zdarzy się w naszym otoczeniu, tylko nam osobiście  i nie będziemy mogli „dojść” do końca wykresu….

Drugie zagadnienie znakomicie odbija się w zachowaniu ludzi w niebezpiecznych sytuacjach, a jest to ryzyko.  Każdy z nas ma je zakodowane gdzieś, w podświadomości. Kwestia ta opiera się jakby o swoje dwie granice  - na jednej z nich jest ryzyko akceptowalne, na przeciwnym – niedopuszczalne, czyt. głupota.   Dla każdego  z nas te punkty są indywidualne i zmienne.
Gdzieś pomiędzy granicami mieści się cienka linia, która rozgranicza czynności naszym zdaniem  akceptowalne, od zbyt ryzykownych, których staramy się unikać.
Nie ma w tym nic niepokojącego, dopóki granica dopuszczalnego ryzyka stoi w miejscu. Problem zaczyna się w miarę jej podnoszenia w stronę „głupoty”.
Może wydać się to dziwnym, ale bardzo trudno utrzymać linię w stanie pierwotnym. Już od pierwszego kontaktu z niebezpiecznym terenem „oswajamy” się z nim. Przejście niebezpiecznego miejsca kilka razy, lub chodzenie po czyichś śladach dodaje nam wiary we własne siły i podnosi linię głupoty.  Pod tym względem niejednoznacznie także należy ocenić zdobywanie przez nas wiedzy o lawinach, umiejętności posługiwania się sprzętem itp.   Z jednej strony  świadomie przyjmując zastrzyk kompetencji, mimowolnie dostajemy  rykoszetem pewności siebie, która może okazać się zgubna.  Oczywiście mówię tu o części przypadków. W przeważającej mierze nauka jest odbierana prawidłowo –  przesuwa granicę w dół.
Nasze postrzeganie otoczenia zaczynany opierać na wierze –  we własne umiejętności, wiedzę, doświadczenie. Jeśli chodzimy dość często tą samą, niebezpieczną  trasą, początkowo "z sercem na ramieniu", czy nutką niepewności, to po jakimś czasie staniemy się pewni jej stabilności, mimo iż obiektywnie nic się nie zmieniło. „Wierzących” najczęściej do przytomności przywraca naoczny wypadek lub przykre doświadczenie. Nie możemy pozwolić, aby to właśnie nas trzeba było tak radykalnie „ściągnąć na ziemię”.

Konsekwencją powyższych aspektów  psychologicznych są tzw. pułapki decyzyjne.
Mówiąc prościej, to podstawowe błędy popełniane na podstawie niewłaściwego postrzegania okoliczności bądź dopasowywania właściwych spostrzeżeń do  własnej, niekoniecznie poprawnej, filozofii postępowania.  Pułapki, które jak sama nazwa wskazuje, zachowania pozornie poprawne,  mogą zapędzić nas w drogę bez wyjścia, bądź z zakończeniem niekoniecznie dla nas szczęśliwym – wypadkiem.
Oto wybrane i najpopularniejsze przykłady tego rodzaju zachowań:
1.Widzę tylko korzystne okoliczności,  a nie dostrzegam niebezpieczeństw, gdyż nie chcę go zauważać.  Nie mam zamiaru przerywać wycieczki z powodu nieistotnych zagrożeń,  wmawiam sobie bezpieczeństwo i tylko takie oznaki rejestruję świadomie lub  co gorsze – mimowolnie.   Rejestrowanie wyłącznie pozytywnych okoliczności.
2.Idę drogą, którą znam.  Mam przeświadczenie, że teren jest „pewny”,  niegroźny.   Szedłem tędy nieraz i dziś także nic się nie stanie.  Osłabiona czujność, przyzwyczajenie do znanego terenu.
3.Wkoło jest spokojnie .Długo nic się nie dzieje, czyli bezpiecznie. Nierejestrowanie z pozoru niewidocznych oznak niebezpieczeństwa.
4.Wystarcza mi ogólna wiedza o zagrożeniu. Mam świadomość niebezpieczeństw, ale nic z tym nie robię. Wydaję mi się, że wiedza wystarczy. Świadome lekceważenie zagrożenia.
5.Liczy się tylko cel, nic poza tym. Muszę przecież zdobyć to, co planowałem, na co przeznaczam czas i pieniądze. „Klapki na oczach” –  skupienie działań wyłącznie na osiągnięciu celu.
6.Inni idą, widać dużo śladów – jest bezpiecznie.  Wiedza bądź głupota innych, wybierających drogę, wystarcza mi do oceny stoku.  Tzw. „owczy pęd” za innymi turystami.
7.Jest piękna pogoda, mamy „okno” po X dniach oczekiwania. Wszystkie lawiny zeszły przecież bezpośrednio po opadach, a teraz nic mi nie grozi.  Euforia, przekonanie że przy lepszej pogodzie zdarza się mniej wypadków.
8.Chcę być najlepszy, pierwszy, pokazać innym, że „ja tego nie zrobię?!”.  Tzw. syndrom lwa, chęć udowadniania innym.
9.Nie mam czasu, spieszę się. Chcę zdążyć przed końcem urlopu, przed nocą, na mecz w TV. Przedkładanie czasu nad bezpieczeństwo.
10.Bezgranicznie ufam osobom bardziej doświadczonym ode mnie. Grupie przewodzi silny lider,  przewodnik, on ma doświadczenie, a ja nie powinienem się wtrącać, bo pewnie moje obawy są bezpodstawne i jeszcze wstydu sobie narobię.  Delegowanie decyzji na lidera, przewodnika, stępienie czujności.
11.Mam wszystkie potrzebne gadgety do uprawiania zimowej turystyki górskiej i chroniące przed lawinami. Jeśli coś się stanie, na pewno detektor potwierdzi swoją skuteczność. Przecież w reklamie mówili, że w X% się sprawdza.  Przekonanie, iż sprzęt uchroni przed wypadkiem.
12.Przecież jestem specjalistą, bacznie obserwuję otoczenie.  Gdy lawina będzie schodzić, zapewne szybko ją zauważę i zdążę uciec.  Nie doceniam sił natury, przeceniam własne możliwości.
13.Odpowiednią pracą, dużym nakładem sił mogę zrealizować wszystko. Musi mi się udać, nie mogę zrezygnować.  Wiara, iż można osiągnąć każdy cel,  usilnie do tego dążąc.
14.Jestem zmęczony drogą – nic mi się nie chce, a najbardziej już obserwacji terenu wkoło mnie.  Zmęczenie organizmu osłabiające czujność.
15.Dom już blisko,  mam osłabioną uwagę, nie zachowuję koncentracji i czujności. Przecież wcześniej podchodziłem tą drogą – teraz ciągle musi być bezpieczna. Syndrom konia -  „stajnia już blisko”. 
Z moich, osobistych spostrzeżeń wynika, że dwa ostatnie przypadki są najniebezpieczniejsze i najbardziej „życiowe”.  Sam nieraz łapię się w te pułapki, dopiero po czasie zdając sobie sprawę, że przy powrocie do schroniska jestem rozkojarzony i patrzę tylko pod nogi.   Musimy wystrzegać się takich wpadek, które bardzo łatwo zaliczyć, gdy zmęczony całym dniem organizm trudno zmusić do skupienia uwagi, koncentracji.  Powrót,  nawet jeśli przebiega tą samą drogą co podejście, nie należy uważać za bezpieczny. Wprost przeciwnie – koniecznym jest zachować wzmożoną czujność i nawoływać do tego pozostałych członków zespołu.

Powyższe pułapki decyzyjne celowo przerysowałem, aby wyraźnie nakreślić problem każdej z nich.  Myślę,  że po przeczytaniu tej listy, niemal każdy z nas może znaleźć na niej swoją słabostkę. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż człowiek z natury jest bardziej ryzykantem i chcąc zachować bezpieczeństwo musimy przeważnie zwalczać naturalne skłonności, a nie utrwalać je. Tak byłoby łatwiej, ale cóż poradzić.  
Mając przed sobą listę pułapek decyzyjnych możemy wyselekcjonować swoje błędy i po kolei, jedna po drugiej eliminować je, aż do wyrobienia sobie nawyku zachowań z punktu widzenia bezpieczeństwa pożądanych lub przynajmniej do nich zbliżonych. 
Mam nadzieję, że ten niezbędnik (oczywiście nie obejmujący kompletnie całej materii tematu) przynajmniej  w części czytelnikowi się przydał, uświadomił mu popełniane błędy i zachęcił do kontrolowania swojego postępowania. 
Pozdrawiam
Tomasz Duda

Tekst powstał w oparciu o:
- Góry, wolność i przygoda, od trekingu do alpinizmu, Graydon D., Hanson K.
- Lawinowe ABC, Lizuch M.
- Lawiny i psychologia, Magazyn Turystyki Górskiej
- Prezentacje Fundacji im. Anny Pasek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz