Oznaczenia szlaków górskich w Karpatach(Polska,
Ukraina, Rumunia) – subiektywnie i praktycznie
g. Bucegi |
Karpaty, jako
najrozleglejszy łańcuch górski w Europie Środkowej, przynajmniej w teorii
pokryte są całą paletą górskich szlaków turystycznych.
Gdy mamy w ręku dokładną mapę,
najczęściej w skali 1:50tys (popularna 50tka),
najczęściej widzimy na niej właśnie takie kolorowe “wężyki”. Właściwie nie ma tu znaczenie rok wydania (
no chyba, że bawimy się w kwestie map sztabowych), gdyż szlaki zaczęto znaczyć od drugiej połowy
XIX wieku . Proces znakowania karpackich
ostępów, jak to z mapy politycznej wynika i wynikało – nie mógł być jednolity.
Góry ciągną się na obszarze kilku państw,
których granice przez lata „lubiły” się zmieniać. Dodatkowo pojawia się
kwestia kultury turystycznej i poziomu świadomości, która w zależności od kraju
kształtuje się inaczej. Nie pomagało to rozwojowi sieci szlaków turystycznych,
a efekty tego możemy podziwiać do dziś.
Jak już wspomniałem,
większość specjalistycznych map roi się od oznaczeń, jednak w praktyce bywa
różnie. Są tereny, na których pojawiają
się niemal co krok, ale można trafić w miejsca, gdzie przez cały dzień nie
natkniemy się na żaden znak, choć kartka papieru w naszych rękach wskazuje, że
powinien tam być.
W tych paru słowach
chciałbym pokrótce przedstawić swoje
doświadczenia związane ze znakowaniem szlaków górskich w Karpatach. Jak zaznaczyłem w temacie piszę o terenach
Polski, Rumunii i Ukrainy. Poza tym
wyłącznie o szlakach pieszych. O Słowacji się nie wypowiem, gdyż tamtejsze
szlaki planuję odwiedzić w niedalekiej przyszłości. Mogę tylko nadmienić, iż z informacji zaczerpniętych od znajomych i
Internetu wynika, że nie jest tam z oznaczeniami źle i można porównać je do
stanu naszego kraju (oczywiście w tym temacie).
Główny Szlak Sudecki |
1.Polska
Tu chyba moja wiedza
będzie najmniej wartościowa. Większość informacji o znakowaniu szlaków w Polsce
można zaczerpnąć z Internetu. Pozwolę
sobie jednak podsumować wiadomości. Szlaki górskie oznaczane są prostokątami
składającymi się z trzech pasków. Formalnie wymiary to 9x15 cm jednak proszę mi
wierzyć – różnie z tym bywa. Teoretycznie, o czym dowiedziałem się od znaczących powinny
znajdować się od siebie w odległości „wzrokowej” (spod jednego powinniście
widzieć kolejny). Zewnętrzne paski
takiego prostokąta są białe (mówię tu o oficjalnym szablonie PTTK, nie
lokalnych ścieżkach turystycznych), zaś wewnętrzny w kolorze szlaku. Wbrew
powszechnej jeszcze, choć zanikającej opinii – kolor szlaku nie oznacza jego
trudności! Z drugiej strony barwy nie są tu zupełnie przypadkowe. Czerwony bowiem,
to szlak główny – prowadzi przez najważniejsze szczyty i pasma górskie. I tak na marginesie – nie tylko
w Polsce , to samo tyczy się Rumunii, czy Ukrainy. Przykłady mamy sztandarowe – Główny Szlak
Beskidzki(GSB) , Główny Szlak Sudecki(GSS) czy im. Edmunda Massalskiego w
Górach Świętokrzyskich. Inne kolory
oznaczają : niebieski – szlak dłuższy, najczęściej łagodny; czarny – szlak dojściowy na grzbiet, raczej
krótki i stromy ; zielony i żółty –
szlaki łącznikowe, czasem dojściowe. W
każdych właściwie górach polskich, jak i na pogórzach jest ich pełno.
Beskid Sądecki |
Wprost proporcjonalne z
powyższym jest traktowanie tychże ścieżek w rzeczywistości. Najbardziej zadbany
jest szlak czerwony, jako główny i oczywiście im teren bardziej uczęszczany,
tym więcej znaczków. Pozostałe kolory z pewnością mają mniejszy priorytet,
jednak to też zależy od miejsca. Nie ma co porównywać szlaku niebieskiego w górach Świętokrzyskich
z dojściowym na Klimczok (tego samego koloru).
Nawet na czerwonym może być gorzej, w miejscach mało popularnych,
podczas przechodzenia przez wioski itp. Pod tym względem najbardziej
zapamiętałem Beskid Niski, gdzie kilka razy szukałem wyjścia z osad i
pomniejsze pasma Sudetów, które borykają się z podobnym problemem.
Szlak generalnie trudno
zgubić w lesie – najczęściej jest dobrze i często oznaczony. Problem może
pojawić się paradoksalnie, gdy wyjdziemy na polane lub łąkę. Teoretycznie
znaczący robią tyczki i malują kolorowe paski, jednak rolnikom lub innym chuliganom często one
przeszkadza, bądź znajdują lepsze zastosowanie w gospodarstwie. Wtedy musimy
zdać się na siebie lub pytać miejscowych. Telefon do przyjaciela raczej nie
skutkuje. Do wsi łatwo jest najczęściej
wejść, gdyż widzimy ją z daleka, trudniej jednak wyjść, gdy np. miejscowy
ogrodzi ścieżkę (odsyłam w Beskid Niski). Często też nie mogę oprzeć się wrażeniu,
że w Sudetach szlak znaczony jest rzadziej, ale za to bardziej intuicyjnie,
porównując do Beskidów (taki mój osobisty osąd).
Babia Góra |
Ma to jednak swój
specyficzny urok i za łatwo w turystyce
również nie może być, bo gdzie byłoby miejsce dla przygody?
Nie możemy przecież
narzekać – szlaki w naszym kraju znaczone są sumiennie i systematycznie. I co
najważniejsze – ten na mapie równa się oznaczeniom w terenie i nie
powinniśmy być niemile zaskoczeni . Mogą
zdarzyć się jakieś anomalie, jak to w życiu,
ale poglądowo jest dobrze.
Ust Corna |
2. Ukraina.
Wschodni nasz sąsiad, po
zmianie granic w 1945 roku, uzyskał część Karpat Wschodnich właśnie od
Polski. Jeszcze przed wojną ciągnął się
tu od Sianek, aż do granicę z Rumunią szlak im. Józefa Piłsudskiego (to co z niego
zostało, to dzisiejszy polski GSB) oznaczony kolorem czerwonym. Śladów po nim w
terenie niestety nie znalazłem – co innego słupki graniczne z lat dwudziestych
– mogą być dobrym drogowskazem w Gorganach, jeśli dobrze patrzymy.
Z aktualnych map, które posiadałem, stan
szlaków pokrywał się w terenie z oznaczeniami.
Inna sprawa to wojskowe sztabówki Wojskowego Instytutu Geograficznego z dwudziestolecia
międzywojennego. Tu istotna jest kwestia ich powstania – moje nie miały
zaznaczonych szlaków nawet w legendzie choć czytałem, że teoretycznie powinno
być kilka rodzajów. Poza tym twierdzenie
odnosi się do polskich map – trzymałem w rękach jedną węgierską, na której było
ewidentnie zbyt dużo turystycznych ścieżek, więcej niż w rzeczywistości, co
właściciel mapy zresztą poparł. Jak
widać – dużo tu wyjątków.
Co do faktycznego znakowania
szlaków (kształt oznaczeń taki jak u nas), to bywa z tym różnie. Mimo, iż na wielu stronach możemy przeczytać
o wolontariacie i akcjach tego typu w ukraińskich Karpatach, nie mamy co liczyć na uzyskanie „polskich”
efektów – i na takim myśleniu można „się przejechać” (pomijam tu kwestię
Gorganów, o których nie mam informacji z pierwszej ręki, a z tego co można
przeczytać jest tam nadspodziewanie dobrze).
Jak wcześniej napisałem w
odniesieniu do Polski – na Ukrainie także - szlak w lesie, zazwyczaj jest dobrze oznaczony , na łąkach i polanach
gorzej. Nie przypominam sobie, by gdziekolwiek były jakieś tyczki wskazujące kierunek. Co innego znaki – te zdarzają się i to najczęściej
sygnowane adresem www. karpaty.net. , zdradzające zachodnie pochodzenie.
Miejscowe zauważalne są na
Czarnohorze i Świdowcu, w ilości niewystarczającej. Najczęściej to nie znaczy zawsze – na własnej
skórze odczułem brak oznaczeń przy podejściu na połoninę Krasną i przebijanie
się przez gąszcz, prosto na grzbiet.
Czarnohora |
Może to zabrzmi dziwnie,
ale podczas mojego ostatniego wyjazdu w tę część Karpat w różnych miejscach
dały się zaobserwować ślady starego znakowania żółtego szlaku, którego na żadnej z map nie
było (przeważnie miałem równolegle WIGi i nowe).
Z czysto-technicznych
kwestii sam wygląd oznaczeń turystycznych nie różni się tam od polskich. Trzy
paski, dwa białe , kolorowy pośrodku. Mogą występować natomiast anomalie
rozmiarowe, ale to chyba nikomu nie przeszkadza.
Jeśli miałbym wyrazić
swoje zdanie, osobom które pierwszy raz wybierają się w Karpaty ukraińskie to z
pewnością nie można polegać tylko na oznaczeniach i wyruszać do naszych
wschodnich sąsiadów z zamiarem podążania za znakami (co w Polsce jest możliwie
i praktykowane). Owszem – są, choć
trzeba spojrzeć na nie trochę w inny sposób – jako dodatek do mapy i kompasu, a nie wiodący środek nawigacji.
g Fararaskie |
3. Rumunia
Kraj, znany w Polsce,
głównie z Vlada Palownika, posiada w swych granicach największy udział w Łuku
Karpat. Poza zajmowaną powierzchnią, w
Rumunii skupione są najwyższe pasma górskie, szczególnie w południowej części
łańcucha. Od 2004r, kiedy kraj wstąpił
do UE i nie ma już ograniczeń na pobyt, wyjazdy w tą część Karpat stały się znacznie ułatwione i ściągają z roku na rok
coraz większą ilość turystów.
Znakowanie górskich
szlaków turystycznych w Rumunii, różni się trochę od naszego, przyjętego wyżej
schematu. Nie orientuję się czy proceder ten ma jakieś wyższe kierownictwo,
jednak na pewno za stan większości ścieżek w górach odpowiadają lokalne
towarzystwa SALVAMONT, posiadające siedziby w lokalnych centrach
administracyjnych. Wyróżnić można aż dwanaście sposobów oznaczania szlaków. Są
trzy kolory – czerwony, niebieski i żółty oraz cztery symbole – pasek
(przypominający „nasze” – dwa paski białe, w środku kolorowy), krzyżyk na
białym polu, trójkąt i koło. Jak
nietrudno zauważyć daje to zdecydowanie większą ilość kombinacji i może
namieszać po drodze.
Co mogę rzec z własnego
doświadczenia – najpopularniejszy jest oczywiście pasek. Mimo iż w Rumunii ustawiony pionowo,
graficznie zbieżny z tymi które oglądamy w Polsce. I kolor czerwony – dominuje, a poza tym, tu
także oznacza szlak główny i biegnie przez większość pasm, ”zaliczając” najciekawsze szczyty. Często też pojawia się krzyżyk, zdecydowanie
czerwony – empirycznie mogę stwierdzić, że oznacza szlak krótki, dojściowy do
głównej grani. Trójkąty występują raczej
rzadko, w bardziej popularnych górach, zaś nie pamiętam czy w ogóle widziałem
oznaczenia „kołowe” (nawet jeśli, na pewno nie szedłem dłużej taką ścieżką).
g. Fagaraskie |
Teraz czysta praktyka–
jak się za tymi oznaczeniami podążą. No i znów konformistycznie nie mogę zając
jednego stanowiska. Paradoks Rumunii polega właśnie na powierzchni terenów
górskich i mnogości szlaków. A ilość ta
w rzeczywistości oznacza, że o wszystko
zadbać się nie da. Priorytet oczywiście mają pasma najpopularniejsze
turystycznie, reprezentacyjne – jak Góry Fagaraskie, Piatra Craiului czy
Bucegi. Szlaki oznaczone są tam dobrze i
mogą stworzyć złudny obraz ogółu Karpat rumuńskich. Nie należy temu ulegać,
gdyż tak było i ze mną. Dwa lata temu pierwszy raz wyruszyłem w Fagarasze i byłem wprost zachwycony ich oznakowaniem. Następnym wyjazdem była wycieczka przez całe
Karpaty Południowe, która zweryfikowała moje pojęcie w temacie. I co się okazało? Mianowicie pasma mniej popularne
bywają wprost zapominane. Odwołam się do głównego szlaku czerwonego w górach
Cernei – widniał u mnie na mapie z lat
80tych minionego wieku i znaki w terenie pochodzą chyba ciągle z tego
okresu. Kilka razy oznaczenie pojawiało
się raz (czytaj 1) na cały dzień, i nie były to przypadki odosobnione. W górach Lotrului miejscowi powiadomili nas,
że szlak jest dobrze oznaczony(oczywiście na mapie także się znajdował), gdy w rzeczywistości przez ok. 40km nie było ani jednego
kolorowego „śladu”. O inne anomalie także nietrudno – np szlaki tego
samego koloru rozgałęziają się, by spotkać się kilkanaście kilometrów
dalej. Może to moje subiektywnie
spostrzeżenie, ale „krzyżyki” wydają się w większości świeżo malowane.
g. Lotrului |
Znaków – jako blaszane
tablice na stalowych rurach jest całkiem dużo.
Trochę sygnowanych www.karpaty.net, pozostałe lokalne (towarzystwa
Salvamont). Te ostatnie przeważnie stare z mniejszymi lub większymi śladami
korozji, aż po stadia skrajne, bez grama farby, co widać na zdjęciu. Sposobem wskazywania drogi bywają także
kamienne kopczyki ustawione przez „Bóg wie kogo”. Idąc za nimi trzeba uważać.
Generalnie wskazują dobrą drogę głównym, czerwonym szlakiem (najczęściej),
jednak bywają i takie, które są ustawione w nielogicznych miejscach – ot tak.
Kończąc opisywanie warunków na Rumunii to muszę
również zdublować tu swoje zdanie odnośnie Ukrainy. Jak powyżej – znaki są,
tylko zależy, gdzie ich szukamyJ. W popularnych górach zazwyczaj uda
nam się je znaleźć, jednak w bardziej zapomnianych – możemy mieć pewność, że
cudów nie będzie(delikatnie rzecz ujmując, czytaj wyżej). Karpaty Rumuńskie, to już rzeczywistość gór,
których lekceważyć nie można, polegając tylko na oznaczeniach. Mało zurbanizowane, z wysokością często
przekraczającą 2tys m npm i kapryśną pogodą powinny być celem raczej dla
zaprawionych turystów, dobrze posługujących się mapą i kompasem, świadomych
możliwości wystąpienia sytuacji nieplanowanych. Polecane posiadanie GPSa i
dobrych map (równolegle).
Bran |
Czytając opisy z trzech
wyżej wymienionych krajów karpackich,
czytelnikowi powinna wyklarować się rzeczywista sytuacja w nich
panująca, z każdym następnym – coraz gorsza. I tak właśnie jest. Z tej trójki stan oznaczeń szlaków
turystycznych w Polsce jest najlepszy i pod tym wzglądem najbardziej zaawansowany
– nie mamy wszak tak wielkich powierzchni górskich i chyba nauczyliśmy się je
szanować. U naszego wschodniego sąsiada jest gorzej, choć jego udział w
Karpatach to „marne 350km” z całego Łuku. Wynika to z pewnością z większego
zacofania i dopiero kształtowania świadomości w tej dziedzinie. Subiektywnie uśredniając, w rumuńskich górach
sytuacja jest jeszcze gorsza, choć za to nie można Rumunów winić. Wynika
to zapewne z ogromu terenów tego typu na
ich terytorium. Niemniej jednak w
ostatnich latach Rumunia „turystycznie” bardzo się rozwija i z roku na rok
będzie lepiej. Będzie lepiej także
dzięki organizacjom karpackim i wolontariatowi, któremu od nas turystów –
należy się wielki ukłon.
Tekst napisałem, jakby w
odpowiedzi na proste pytania zainteresowanych w internecie, typu „jak wygląda
sprawa z oznaczeniami w Rumunii, na Ukrainie itp..” . Mam nadzieję, że choć
ogólnie, w tych paru zdaniach pomogłem. Jak wynika z tytułu – tekst subiektywny, na
podstawie praktyki, jeśli ktoś ma inne doświadczenia w temacie – czekam na
komentarze.
Tomasz Duda
Konkretnie, i fachowo. Dobra robota!
OdpowiedzUsuńAbsolutna rewelacja, jeśli chodzi o informacje przydatne podczas wędrówki. Planuję w przyszłe wakacje Karpaty (to będzie mój debiut w tych górach) i takie szczegóły są bezcenne.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
P.S Świetny blog !
Dziękuję. Polecam się :)
Usuńnie chodziłem po zagranicznych górach ale u nas bywa czasami bardzo słabo z oznaczeniami. W lecie jeszcze jest nieźle , choc trzeba się czasem sporo naszukać - zwłaszcza kiedy znaki sa na kamieniach albo były na kawałku kory który własnie odpadł. gorzej jest w zimie i o zmroku - szkoda, że znaki nie są odblaskowe
OdpowiedzUsuńWitam Panie Zbyszku. Oczywiście wszystko zależy od tego czy szlak jest uczęszczany przez turystów. Jeśli jest - to po prostu o niego dbają. Jeśli mniej popularny - automatycznie schodzi na drugi plan. Też miałem okazje nieraz kroczyć takim szlakiem tylko w teorii , np w Świętokrzyskich :). Moja opinia, że szlaki w Polsce są dobrze oznaczone jest mocno generalna i ma odniesienie do pozostałych krajów, a tam jak w temacie wspomniałem - jest źle lub gorzej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
po prostu: zbyszek.
OdpowiedzUsuńmoje uwagi biorą się stąd, że wychowałem się w górach (Bielsko - Biała i okoliczne Beskidy). Stąd moje różne obserwacje. Góry wokół bielska są mocno uczęszczane i niestety także przez osoby, które z turystyką mają niewiele wspólnego. słyszałem nawet o przypadkach wycinania oznakowań na pamiątkę. Generalnie zgadzam się, że szlaki turystyczne oznakowane są w Polsce nieźle. Problem chyba faktycznie leżyw tempie ich dewastacji. Swoją drogą ciekawie byłoby stworzyć taką mapę usterek na szlakach, która pomoagałaby utrzymywać szlaki w dobrej kondycji. A może już taka jest?
Dziękuję za uwagi. Nic o takiej mapce nie słyszałem, ale podobno prawie kompletna jest już baza szlaków polskich w wersji GPS. To takie zasłyszane info. Dewastacja - oj zdarza się, ale tu trzeba po prostu poczekać. Społeczeństwo musi dorosnąć do pewnego poziomu kultury, a to nie idzie mu łatwo.
UsuńCiekawe - choc chodzenie z GPSem po górach trochę mi się kłóci z ideą:)
OdpowiedzUsuńCo do dorośnięcia do pewnego poziomu kultury to chyba obserwuję w górach tendencję odwrotną. Coraz trudniej np. spotkać turystę, który powie cześć albo dzień dobry. Ludzie zaczynają zachowywać się jak na mieście. no ale chyba po prostu takie czasy...
Nad tym faktem również dyskutowałem ze znajomymi. Podsumowując doszliśmy do wniosku, że wynika to z faktu iż teraz bardzo dużo ludzi chodzi po górach. Są miejsca, gdzie wprost jest tłoczno. W takim przypadku czasem męczącym jest co kilka minut pozdrawiać ludzi.
UsuńW górach mniej dostępnych, niepopularnych nie zauważyłem tego problemu. Tam wprost cieszymy się, spotykając człowieka i nie sposób przejść obok niego bez symbolicznego " cześć"
Może coś w tym jest. Nie mieszkam już w górach ale nadal najczęściej bywam w Beskidach, które są bardzo zatłoczone. Ale zawsze cieszy mnie kiedy w tłumie pojawia się człowiek, po którym widać że powiemy sobie cześć. To się jakoś na odleglość wyczuwa:)
OdpowiedzUsuńSuper przydatny wpis, dzięki :) jeśli chodzi o oznaczenia, to w Beskidzie Żywieckim jest z nimi bardzo słabo, bo wiele drzew jest ze szlaków wycinanych a potem gubią się i oznaczenia. Ale i tak nie jest źle. Lepiej niż w Rumunii z tego co widzę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń