piątek, 10 maja 2013

Szlak turystyczny po bunkrach Linii Mołotowa


Szlak turystyczny po bunkrach Linii Mołotowa  

Tzw. Linia Mołotowa to pas radzieckich umocnień granicznych, ciągnących się od Bałtyku po Rumunię.
Istotą budowy systemu fortyfikacji  była chęć ochrony zachodnich rubieży Związku Radzieckiego, które państwo zyskało na mocy traktatu „O przyjaźni i granicach” z 28.09.1939 roku, przed napaścią III Rzeszy niemieckiej.
O tym, że porozumienie będzie nietrwałe, a „przyjaźń” złudna  wiedziały chyba obie strony .  Rosjanie postanowili działać i bronić się w oparciu o linię graniczną i naturalne walory rzeki Bug.  W ruch poszły tereny od Bałtyku po granicę węgierską. Kopano transzeje i rowy przeciwczołgowe, stawiano murowane schrony bojowe.
Prace nad linią umocnień granicznych rozpoczęły się latem 1940 i stymulowała je obawa, spowodowana zwycięskim marszem Wehrmachtu przez zachodnią Europę.  Powstały kilometry fortyfikacji  i blisko 2 tysiące obiektów murowanych. Planowanych prac, mimo udziału setek tysięcy budujących, nigdy nie ukończono.
Operacja „Barbarossa” zastała żołnierzy radzieckich właściwie z łopatami w dłoniach, leczących „chorobę dnia poprzedniego”.
Niedzielny atak 22 czerwca 1941 przeszedł przez Linię Mołotowa, niekompletną i bez pełnej obsady. Nie odegrała ona strategicznej roli w tej kampanii, jak  i żadnej konkretnej funkcji  w całej wojnie.
Pozostały wszakże ruiny - pamiątka po umocnieniach,  przyciągająca miłośników II wojny światowej i eksploratorów.  Wybudowane przez Rosjan bunkry to w większości schrony bojowe. Dla laika takie same, jednak sprawne oko eksperta rozróżni wiele rodzajów stanowisk, typów budowli, różniących się nieraz z pozoru niewielkimi szczegółami.

Pozostałości dawnej Linii Mołotowa znajdują się również na terenie Polski. Elementy umocnień możemy spotkać na Pogórzu Przemyskim, czy Roztoczu Wschodnim.  Obiekty (głównie betonowe schrony) obecnie reprezentują sobą bardzo różny stan zachowania. 
Niekiedy widoczne na środku pola, czasem skryte w gęstym lesie, z pewnością są warte obejrzenia.  Choćby z uwagi na fakt, że nie uległy zapomnieniu.  W ostatnich latach powstało kilka szlaków pieszych i rowerowych, wiodących turystę wzdłuż obiektów dawnej Linii, a wiele ze schronów znajduje się pod opieką lokalnych pasjonatów, którzy poświęcając swój czas i pieniądze, próbują przywrócić obiektom choć cień dawnej świetności.


Kwestią pozostałości po tzw. Linii Mołotowa zająłem się i ja. Z racji militarystycznych zainteresowań uznałem, że spacer po terenie dawnych fortyfikacji może być ciekawym pomysłem na spędzenie weekendu. Czas pokaże, że miałem rację…
Ze względów odległości, na poletko doświadczalne wybrałem Roztocze Wschodnie.  Zakupiłem więc mapę tegoż terenu w skali 1:60 tys wyd. Paweł Wład i zasięgnąłem języka w odmętach Internetu.
Pokrótce, po „Bunkrach Linii Mołotowa” wiedzie pieszy szlak niebieski o tej właśnie nazwie. Początek i koniec trasy znaczą miejscowości Hrebenne i Horyniec Zdrój. Szlak liczy 51,5 kilometrów, a do zobaczenia, prócz innych atrakcji, jest kilkadziesiąt obiektów dawnych, radzieckich umocnień.


Po tym wstępie, czas na wyprawę. Termin to kwiecień 2010 roku, a uczestników jest trójka – ja, Anita i Krzysiek.  Sobotnim rankiem wyruszamy z Lublina.  Najpierw busem do Zamościa, następnie PKSem do Tomaszowa Lubelskiego.  Dalej komunikacja publiczna stoi pod znakiem zapytania w postaci luk w rozkładzie.
Idziemy na stopa. Mamy fart – mimo trzyosobowego składu, po kilkunastu minutach zmierzamy do Bełżca.
Pozostałości po dawnym obozie koncentracyjnym są dla nas pierwszą atrakcją weekendu – obok tego obiektu nie można wprost przejść obojętnie.













Pół godziny później zatrzymujemy busa do Lubyczy Królewskiej i przed południem jesteśmy w miejscowości. Zaczynamy marsz niebieskim szlakiem na południowy zachód.
Po dwóch kilometrach docieramy do miejscowości Kniazie. Warte obejrzenia są ruiny cerkwi grekokatolickiej pod wezwaniem św. Paraskewy, znajdujące się nieopodal. Po lewej stronie na polach możemy zaobserwować pierwsze schrony, majaczące w oddali.



Parę kilometrów dalej wchodzimy do Rezerwatu „Jałowce”. W lesie znajduje się większe  skupisko schronów bojowych,  które są warte obejrzenia. Do niektórych można bez obawy wejść, inne kryją w sobie dwa lub trzy poziomy, do których prowadzą pogięte, stalowe drabinki.  Trzeba zachować dużą ostrożność decydując się na eksploracje zakamarków tych obiektów.  






Szlak  prowadzi następnie przez wzniesienia - Krągły i Długi Goraj (391,5m npm) – najwyższy punkt trasy.
Do przejścia lasem mamy jeszcze 3 kilometry. Następnie przez Hutę Lubycką docieramy do Woli Wielkiej.  Tu naszą uwagę przyciąga drewniana cerkiew grekokatolicka pod wezwaniem Opieki NMP.











Kolejne duże skupisko schronów bojowych znajdujemy w okolicach Wielkiego Działu – czeka tu kilkanaście obiektów wartych obejrzenia. Kilka z nich jest wysprzątanych, wyremontowanych i obielonych. Gdzieniegdzie jeszcze trafić można perełkę – kopułę pancerną, która nie padła łupem złomiarzy.  Zdecydowanie polecam dociekliwość i włóczęgostwo po tych terenach.





Nie wspomniałem, że bunkry Linii Mołotowa najlepiej eksplorować właśnie wiosną. Wiele z budowli znajduje się w terenach zarośniętych i gdy przyroda wokół zazieleni się, będziemy mieli małe szanse na znalezienie wszystkich betonowych schronów.
Niebieski szlak pieszy prowadzi nas dalej do Rezerwatu torfowiskowego „Źródła Tanwi”. Na miejsce docieramy wieczorem i nie w pełni możemy cieszyć się widokami. Przechodzimy za niebieskimi znaczkami przez drewniane kładki ułożone nad torfowiskami.







Ze Złomów Ruskich zmierzamy na południe. Ostatnie dwa kilometry dzielące nas od Polany Horynieckiej pokonujemy w świetle latarek. 
W miejscowości, słynącej ze stadniny, mamy zarezerwowany nocleg ok. 30zł/osoba) .  Właściciel agroturystyki, położonej na skraju wsi,  wychodzi nam naprzeciw. Dziś przeszliśmy dość pokaźny odcinek – ponad 26 kilometrów.







Niedzielny ranek jest bardzo mglisty.  Nie zachęca do marszu i nie wróży dobrej pogody.
Pozbawieni jakiegokolwiek wyboru kontynuujemy wycieczkę niebieskim szlakiem. Początkowo drogą przez Polanę Horyniecką. We wsi jest jeszcze parę atrakcji. 







Po prawej stronie, na wzgórzu „Hrebcianka” przyczaiły się dwa schrony bojowe linii Mołotowa, zaś po lewej , w Dolinie Brusienki znajdujemy ruiny cmentarza Unickiego.  









W porannej, mglistej atmosferze obiekt wygląda bardzo tajemniczo, a każdy z nagrobków zachęca do obejrzenia, opowiadając swoją indywidualną historię.
Polana Horyniecka prawie płynnie przechodzi w Nowe Bursko. 













Na skraju wsi, przed wejściem na pola, zwiedzamy drewnianą cerkiew grekokatolicką  pod wezwaniem św. Paraskewy.










Kolejny kilometr marszu i wyrasta przed nami większe skupisko fortyfikacji drugo wojennych. Na polach i skraju lasu, majaczą bryłowate sylwetki betonowych budowli.  Niestety w większości kryją w sobie kilogramy śmieci i nie zachęcają do zwiedzenia ich wnętrz. Zadowalamy się kontemplacją fortyfikacji z oddali.
Na polach przed miejscowością Podemszczyzna znajdują się jedne z ostatnich budowli na trasie. Warto rzucić „na odchodne” spojrzenie w kierunku pudełkowatych konstrukcji, które jeszcze długo pozostaną nam w pamięci.

Szlak niebieski wiedzie nas powoli ku końcowi trasy.  Do przejścia mamy jeszcze około 6 kilometrów przez Podemszczyznę i Puchacze. Idziemy najczęściej drogami bitymi o różnym stanie nawierzchni. Ostatni odcinek prowadzi przez las.  Maszerujemy na południe i około 13stej docieramy do Horyńca Zdrój.  Dzisiejsze 12 kilometrów szlaku upłynęło bardzo szybko, a pogoda nieco się wyklarowała.
Na autobus (chyba jedynego przez cały dzień) do Lublina, czekamy jeszcze godzinę. Na szczęście pojawia się i korzystając z ulgi studenckiej, za trzydzieści parę złotych, wsiadamy w naszą ostatnią podróż tego dnia.






Podsumowując – szlak „Po Bunkrach Linii Mołotowa”  to dobra propozycja na konstruktywne spędzenie weekendu.  Kilkadziesiąt kilometrów trasy zadowoli z pewnością turystów, schrony przyciągną militarystów, a architektura i zabytki przyrody zaciekawią nawet wybrednych.
Udanego zwiedzania.






Pozdrawiam
Tomasz Duda




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz