Wisport Mosquito
70l - test, recenzja, opinia
1.
Dane
techniczne i budowa Wisport Mosquito (by producent):
Pojemność: 70l + 13 (nie wieżę w 13l komina).
System nośny: FAS Ergonomic
Materiał: CORDURA
Zamki: YKK
Klamry: ITW NEXUS
Ciężar: 2000g
Liczba komór: 2
Liczba kieszeni: 6
Wymiary: 65cm x 36cm x 30cm
Przeznaczenie: trekking, wycieczki, transport, ski-touring
„Popularny plecak turystyczno - trekkingowy. Doskonały
zarówno podczas wyjazdów kolonijnych, obozów wędrownych jak i długich górskich
wędrówek. Profesjonalne rozwiązania, duża funkcjonalność i niezawodność to
główne atuty tego plecaka. Uproszczony system nośny FAS zapewnia możliwość
dostosowania zawieszenia do wzrostu i sylwetki użytkownika. Zapewnia dużą
stabilność plecaka oraz wysoki komfort podczas użytkowania. (możliwość
dostosowania wysokości zawieszenia, pas biodrowy wszysty na stałe)
Rozpinaną ( na zamek błyskawiczny) przegroda umożliwiającą
zamianę plecaka: z jednokomorowego na dwukomorowy i odwrotnie.
Podnoszoną i odpinaną, dwuwarstwowa klapę zaopatrzoną w
kieszenie: zewnętrzną i wewnętrzną.
Skrzelowe kieszenie boczne.
Dwie kieszonki z CORDURY umieszczone po bokach plecaka.
Uchwyty do mocowania nart na kieszonkach bocznych.
System taśm i uchwytów do mocowania dodatkowego ekwipunku.
Komin umożliwiający zwiększenie pojemności plecaka o około
13l” – informacje ze strony producenta
2.
Ja i
mój plecak – jak to było od początku:
Decyzja o zakupie nowego plecaka zapadła początkiem 2010
roku. Był to właściwie początek mojej przygody z turystyką, choć duży plecak
jednej firmy dane już mi było używać.
Outhorn – bo o tym badziewiu piszę, w miarę upływu dni i liczby wyjazdów
irytował mnie i złościł w sposób wprost proporcjonalny. Gdy już szwy zaczynały puszczać w rupieciu,
pewnego pięknego dnia uświadomiłem sobie, że nie chciałbym aby ten wspomniany
Outhorn rozpadł mi się kiedyś w terenie i pozostał mnie własnemu losowi.
Podjąłem decyzję o zakupie plecaka uniwersalnego i „dobrego do wszystkiego”. Tamtego czas wiedzy o turystyce i
sprzęcie nie miałem za grosz, zacząłem
więc czytać. Najpierw skrystalizowały się moje zapotrzebowania– pojemność 70-80l , wykonany z Cordury, dobre klamry,
lepsze zamki i cała gama pasków i klamerek pozwalająca obładować się jak
tragarzowi. Po długim wertowaniu opinii,
moje wymagania okazywał się spełniać
Wisport Mosquito.
3.
Pierwsze
wrażenia:
Gdy kupiłem mój piękny nowy plecaczek, w marcu 2010, za
cenę, jaką dziś trudno by sobie było wyobrazić, podobał mi się bardzo. Solidnie
wykonany, z grubego materiału, gabarytami był zbliżony do swego poprzednika. Uznałem, że 70l + komin to wystarczająco, jak
dla mnie. Jeśli brakowałoby miejsca, z
pomocą szły paski kompresyjne. System
nośny Wisport Mosquito , po zamianie z Outhorna wydawał się wprost niebiańsko
wygodny. Wszystkie znaki na niebie i
ziemi zapowiadały udany zakup.
4.
Użytkowanie
– z życia wzięte:
g. Cernei. fot. Janusz Cz. |
Wisport Mosquito, jak już wspomniałem, miał być dla mnie
plecakiem wszechstronnym. Z zasady powinien
służyć na kilkudniowe wyjazdy (3 dni i więcej).
Pierwszy raz użyłem go na zimowym wyjeździe w Bieszczady,
właśnie w marcu 2010. Wprawdzie tylko cztery dni chodzenia, jednak jako
niedoświadczony turysta zabrałem sporo rzeczy i jedzenia. Mimo iż plecak nie
był jeszcze dobrze uregulowany, sprawdził się znakomicie. Chodziło się bardzo
wygodnie, a przy systematycznym wyjadaniu
zawartości, paski kompresyjne pozwalały zmniejszać jego gabaryty i utrzymać
stabilność na plecach. Po pierwszej wycieczce byłem wyraźnie zadowolony.
GSB fot. Łukasz J. |
Jednak była to tylko taka symboliczna próba. Prawdziwy
sprawdzian czekał Mosquito w wakacje 2010. Tego lata przeszedłem z nim Główny
Szlak Beskidzki.
Na pierwsze dni wyprawy plecak wypchałem do granic
możliwości towarem wszelakim. Nie było to mądre – wiem. Jednak okazało się, że jest naprawdę
pojemny. Zmieścił jedzenie na najbliższe
parę dni, wodę oraz pozostały dobytek na prawie trzy tygodnie w terenie. Z boku
plecaka troczyłem karimatę, po drugiej stronie – namiot. I tak już zostało – od
GSB, to mój standardowy sposób noszenia tego ekwipunku. Wycieczka ta przesądziła również o
podstawowym zastosowaniu plecaka – do wyjazdów z namiotem. I tak pewien czas pełnił funkcje mocno
uniwersalne, aż do zakupu prze mnie plecaka 40l. Od tego czasu Wisport Mosquito
stał się plecakiem na wypraw biwakowe, gdzie sprawdzał się najlepiej. Mam tu na
myśli długie marsze z tzw. „ciężkim plecakiem” – przenoszę się z miejsca na
miejsce, taszcząc ze sobą cały dobytek zabrany z domu.
Drugą, zasadniczą rolą plecaka pozostała funkcja bazowo –
transportowa. Takie zadanie Wisport Mosqiuto pełnił, podczas wycieczki na
Grossglockner, przy wejściu na Kazbek,
czy trekkingu po Alpach Bawarskich.
W tym wypadku schemat działania polegał na tym, żeby
wypakować pełen plecak i donieść go do
tzw. bazy, służącej za punkt wypadowy. Tam zostawiamy większość klamotów i w góry
idziemy na lekko. Ta funkcja wypadła również pozytywnie w wykonaniu Mosquito. A to w dużej mierze dzięki szerokiej palecie pasków kompresyjnych,
pozwalających na „dotroczenie” dodatkowego ładunku (najczęściej ubrań) podczas
transportu i tym samym na powiększenie jego pojemności i z drugiej strony, umożliwiające
skompresowanie go do ok. 30l.
Plecak na pierwszym planie |
Podczas okresu ponad-dwuletniego użytkowania, byłem
przekonany, że Wisport Mosquito ma wymiar dla mnie wprost idealne i większego
nigdy bym nie kupił. Chyba wynikało to z dwóch faktów:
Po pierwsze - nie biorę zbyt wielu rzeczy i powoli przekonuję
się do turystyki „light and fast”, a po wtóre – z mojego ograniczonego,
„karpackiego” horyzontu, który w roku bieżącym został drastycznie poszerzony z
aspiracjami na więcej.
Tak, w pewnym momencie okazało się, że plecak jest jednak za
mały. Kiedy miał miejsce ten fakt?
Mianowicie, podczas mojego wyjazdu do Gruzji autostopem. W
planie wyprawy było wejście na Kazbek i prócz podstawowych rzeczy, musiałem wziąć sprzęt, szaremu
turyście do szczęścia nie potrzebny – raki, czekan, uprząż, kask, linę
itp. Wtedy dopiero, gdy zobaczyłem, jak
mój Mosqiuto jest wypełniony do granic możliwości i co muszę zostawić, żeby
większość pomieścić, wtedy oświeciło mnie, że jednak się myliłem i to 70l dla
mnie jest niewystarczające.
5.
Uwagi
i wnioski:
Wisport Mosquito jest
bardzo solidnym plecakiem. Cordura w żadnym razie nie jest
przereklamowana – naprawdę pancerna rzecz. Do sierpnia bieżącego roku, jedynym
mankamentem było pęknięcie jednej z klamerek pasków kompresyjnych. Po wymianie plecak znowu był sprawny. I taki
pozostał kolejne dwa lata. Problem pojawił się dopiero podczas wspominanego wyjazdu
do Gruzji – w pewnym momencie z obu stron zaczęły pękać szwy mocowań taśm
szelek, u dołu plecaka. Bardzo mnie to
zaniepokoiło. Nic się jednak poważniejszego nie stało – w tym miejscu plecak
był szyty podwójnie. Po tym pęknięciu
Mosquito przeżył u mnie jeszcze trzy biwakowe wyjazdy, gdzie dźwigał ponad
dwadzieścia kilogramów. Wszystko bez negatywnych skutków. Dopiero początkiem
października miałem możliwość oddać go do serwisu. Ten okazał się bardzo
sprawny i w wymagalnym terminie 14 dni Mosqiuto został naprawiony bez
najmniejszego „ale”.
Patrząc na cenę (no dziś już niekoniecznie), nie można dziwić się toporności plecaka.
Zbędnych komór czy przegródek nie ma. Pokrowiec przeciwdeszczowy (pomijając
fakt, że trzeba go kupić oddzielnie) również nie posiada oddzielnego miejsca
pakowania.
Kalpa w Wisport
Mosquito ma dwie komory. Jakoby górna nie była „gabarytowo” normalna, to
wewnętrzna stanowi niemal studnię. Dla zobrazowania tej wielkości powiem, że do
środka wewnętrznej komory wejdzie kask wspinaczkowy i „małe co nieco”. No, a że
ta jest bezpieczniejszą skrytką, przez to tam trafia większość drobiazgów i w
konsekwencji robi się wielka plątanina. Jako, że lubię pobawić się igłą i nicią
pozbyłem się tego problemu i doszyłem sobie w klapie dwie saszetki na
drobiazgi, czy wartościowe rzeczy.
Wspomniana klapa – jakkolwiek by nie była dziwnie zbudowana,
ma także plusy. Jest odpinana i może służyć jako malutki plecaczek, na krótkie
wypady. Może nie wygląda, jednak zmieści butelkę 1,5l wody, niezbędne drobiazgi
oraz jedzenie na cały dzień. Po rozluźnieniu dwóch troków, co węższa osoba może
nawet założyć ją na plecy. Nie jest to wygodne, ale jednak – mi w Gruzji czy na
GSB to się przydało.
Sam wór – stanowiący główną część Mosquito przedzielony jest
na dwie części przegrodą zasuwaną na zamek błyskawiczny (nie widać jej i
zamontowano tu zamek inny niż YKK) . Dolna część zapinana jest na zamek i służy idealnie jako miejsce na średni śpiwór
i nie tylko. Wejdzie tam bez problemu Cumulus Alaska 900 , Ajungilak Kontiki
Mammuta + kosmetyczka + pokrowiec przeciwdeszczowy + kurtka. Kilka razy
pakowałem nawet Ajungilak Kontiki razem
z Quechua S 15 i dało radę.
Plecak jest stosunkowo wysoki. Podczas transportu do środka
mieszczą się złożone kije trekkingowe przeciętnych gabarytów (ja testowałem
Fizan Trek . Mimo, iż jest wysoki, przy pakowaniu trudno nadać mu regularny
kształt. Z pozoru wydaje się to
komentarzem nieistotnym, jednak uwierzcie – przeszkadza. Gdy mocuje się czekan na szpejarce (Wisport Mosquito posiada tylko jedną pętlę i
jedną szpejarkę biegnącą prze środek), zazwyczaj odstaje on w górnej części i
dopiero mozolne „nadawanie” plecakowi prawidłowego kształtu pozwala
utrzymać go w prawidłowej pozycji.
Jak wspomniałem wcześniej, po zakupie system nośny Mosquito
wydawał mi się bardzo wygodny. Do czasu. Teraz wiem, że do komfortu wiele mu
brakuje. Do dwudziestu kilogramów bagażu jest w porządku, jednak przy większej
wadze przydałoby się coś lepszego. Nie chcę tu wymieniać konkretnie wad
systemu. Potrzebny jest takowy, po prostu o „półkę” lepszy. No chyba najbardziej boli wąski i miękki pas
biodrowy. Sposób regulacji wysokości również jest „prehistoryczny”. Poza tym
wbrew zapewnieniom sprzedawców – gąbka w szelkach zbiła się. Nie jakoś mocno,
ale jednak. Stelaż stalowy – zasadniczo masywna
rzecz, jednak kilka razy podczas marszu
listwa wypadła z mocowania. Mimo
wszystko klamry pasa biodrowego nie mają tendencji do zbytniego
rozregulowywania się, jak to czasem bywa w ich przypadku.
Gruzja |
Jednym z większych plusów Wisport Mosquito są paski
kompresyjne. W sumie – pięć par, z czego cztery zamykane na bardzo dobre
klamry. Bez nich z pewnością nie byłby
to dobry plecak i tym samym – nie dla mnie.
Paski kompresyjne pełnią wiele funkcji. Boczne zazwyczaj taszczą namiot
i karimatę. Frontowe, na wysokości klapy służą jako mocowanie butelki z wodą –
bo ta ma być szybko dostępna. Na paskach u góry mocuję zaś zbędne ubranie na podejściu
podczas marszu, by móc mieć do nich szybki dostęp. To tak z grubsza.
Plusem jest tu także waga – o ponad kilogram niższa niż
drogie plecaki firm konkurencyjnych. A to swoje znaczy.
Bieszczady fot. Krzysiek |
Jeśli chodzi o sam materiał, to z pewnością nie jest
wodoodporny jak podaje producent. Mnie to nie zdziwiło i nikt nie powinien czuć
się tym faktem zaskoczony. I choć przemakalny – to jednak świetnej jakości – po
dwóch i pół roku eksploatacji kolory wciąż są bardzo żywe i nie wypłowiały na słońcu.
Wisport Mosquito
posiada cztery kieszenie boczne. Dwie duże skrzelowe zasuwane na zamek i
dwie rozciągane mniejsze u dołu plecaka. Gdy nie mam z boku przytroczonego namiotu w
skrzelowych noszę butelkę 1l Nalgene. Są naprawdę pojemne i spokojnie mieści
się tam zwykła butelka 1,5l, czy można zamontować wór camelbag. Wszystkie
podane wariacje zostały przeze mnie przetestowane.
6.
Podsumowanie:
Po dwóch i pół roku użytkowania, pora podsumować czas
spędzony z Wisport Mosquito. Plecak
wszystkie próby i testy wytrzymał dobrze. Potwierdził swoją funkcjonalność,
trwałość i uniwersalizm. Za 330zł, które za niego wtedy zapłaciłem, otrzymałem produkt „aż zbyt dobry”. Jako, że
apetyt rośnie w miarę jedzenia, początkową euforię zastąpiła obiektywna ocena
Mosquito.
Jak już wspomniałem, do czasu wyjazdu do Gruzji, plecak pojemnościowo spełniał moje wymagania
bezbłędnie. Niestety teraz mogę
powiedzieć, że potrzeba mi czegoś obszerniejszego. Około 80l, nie więcej. Tym samym chcę polecić Mosquito osobom, które
nie wybierają się w wysokie góry. Gdy nie trzeba pakować sprzętu – sprawdzi się
idealnie i wystarczy na każdą „karpacką” wyprawę. Z pewnością nie zawiedzie. Ze mną oprócz na plecach, przemierzał
kilometry wieziony w bagażniku samochodu, PKSu, klekoczącej marszrutki czy na
„pace” TIRa. Nieraz potoczył się po
skałach, regularnie na nim przesiaduję, a mimo tego – nie rozpadł się. To o
czymś świadczy.
Mimo, iż wykonany trochę topornie, ze średnio-wygodnym
systemem nośnym, daje wprost genialny stosunek wartości do ceny. Wisport Mosquito śmiało można uznać za plecak uniwersalny, na każdą
porę roku – moje wyjazdy tylko to potwierdzają.
Plecak polecałem swoim znajomym i kilku z nich ma okazję
także go używać. U żadnego z nich nie objawiły się jakiekolwiek wady plecaka.
Są zadowoleni.
Na pytanie czy zakupiłbym ten plecak – odpowiem bez
zastanowienia – tak, za te pieniądze, kupiłbym.
Konstrukcja – 3/5
Funkcjonalność – 4/5
Wygoda – 4/5
Wykonanie – 4/5
Trwałość/Niezwodność - 5/5
Duda Tomasz
Jak zawsze świetny, merytoryczny, pomocny tekst :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!