wtorek, 2 stycznia 2018

Koniec roku, czyli podsumowanie 2017

Jako, iż stoimy na progu nowego roku i mnie zebrało się na słowo podsumowania.
Szczególnie, że miniony rok był dla mnie szczególny i obfitujący w szereg zdarzeń, istotnych pod kątem rozwoju osobistego, a dających mi wewnętrzną satysfakcję i motywację do dalszych działań.
Rok 2017 minął błyskawicznie, a na jego zakończenie powiedzieć bez kozery, że przynajmniej z kilku względów mogę go nazwać rokiem NAJ. W ciągu tych 365 dni rozwinąłem się co najmniej pod kilkoma względami. Przede wszystkim w kierunku biegowym, ale również wspinaczkowym, górskim i wysokogórskim.

Opisując po kolei, to od początku roku działałem w półświatku biegów na orientację.
W styczniu 2017 roku, wraz z Anitą wziąłem udział w Zimowym Maratonie Świętokrzyskim, który darzę szczególną estymą ze względu na teren oraz osoby organizatorów.
W lutym udało mi się ściągnąć szereg znajomych w lubelskie, aby wystartować w Ekstremalnej Imprezie na Orientację "Skorpion", gdzie doskonale się bawiłem oraz w wraz z Anitą osiągnęliśmy I miejsce w klasyfikacji MIX.



W marcu 2017 pobiegłem w Rajdzie Dolnego Sanu, gdzie udało mi się zająć II miejsce w klasyfikacji generalnej na trasie TP50.
W kwietniu wraz z Anitą odwiedziliśmy Włochy, gdzie razem pobiegliśmy w imprezie Sciacchetrail 2017, w przepięknym regionie Cinque Terre.



Początkiem maja wystartowałem w imprezie "Dusiołek" w Wiśniowej, woj. Małopolskie, gdzie również wywalczyłem II miejsce w klasyfikacji generalnej TP50.
Koniec maja to standardowo Międzynarodowy Maraton Pieszy na Orinetację KIERAT, gdzie udało mi się wywalczyć 5 lokatę wraz z Bartkiem Karabinem i Mariuszem Opiołą. Biorąc pod uwagę liczbę startujących, jestem niezwykle zadowolony z tego wyniku.
Ponadto w maju i w czerwcu wraz z mają górską ekipą (Janusz Czanobil, Marcin Kowalik, Jan Bałabuch) ukończyliśmy kurs wspinaczkowy zdobywając bezcenne umiejętności.



Początkiem czerwca wraz z Anitą pokonałem pierwszą, jak dotąd via ferratę - HZS Kysel.
Czerwiec i lipiec 2017 roku to czas wyprawy do Peru - Hola Cordilliera!, w masyw Cordiliera Blanca, podczas którego udało się nam odwiedzić nowy kontynent, poznać bajkowe regiony peruwiańskich Andów i zdobyć dwa szczyty powyżej 5 tys. n.p.m.



W sierpniu i wrześniu tego roku wraz ze znajomymi stawiałem pierwsze kroki na tatrzańskich drogach taternickich. Zdobyłem również trzy nowe wierzchołki z korony Tatr  - Łomnicę, Durny Szczyt i Gerlach, najwyższy szczyt tatrzański, wszystkie łatwymi drogami taternickimi.
O ile ktoś mógłbym zarzuć mi, że droga Jordana, czy "Martinka", gdzie chodzi się na lotnej to nie sa drogi taternickie, to początkiem września zrobiłem pierwszą w karierze PRAWDZIWA drogę taternicką - drogę Świerza na Wołowej Turni (III), gdzie wspinaliśmy się już na sztywno.



Weekned 15-17 września tego roku wieńczy również projekt, jaki przygotowywałem wraz z Anitą oraz Towarzystwem Przyjaciół Ziemi Lipińskiej "Jastrzębiec" - Maraton na Orientację KIWON.



Impreza biegowa zgromadziła zgromadziła kilkadziesiąt osób i udała się bez komplikacji, co poczytuję sobie za ogromny sukces. W końcu udało się osiągnąć jeden z celów - zorganizować imprezę na orientację i ocenić jak TO wygląda z perspektywy organizatora.
Październik 2017 należy niekwestionowanie do mojego udziału w Szlaku Orlich Gniazd Ultra. Impreza sprawdziła moja kondycję fizyczną i psychiczną oraz zweryfikowała wytrzymałość.



Ukończyłem ją na 8 miejscu, w czasie 23:30 h,  którego jestem zadowolony, gdyż celem było jedynie ukończenie biegu.
Szlak Orlich Gniazd Ultra kosztował mnie jednak kontuzję w postaci nadwyrężonego ścięgna achillesa, z którym borykam się do dziś.
W październiku zakończyłem więc biegowe i górskie osiągnięcia na ten rok.



Dlaczego więc 2017 był rokiem NAJ?
NA powyższe określenie składa się co najmniej kilka czynników:
1. NAJlepsze wyniki w biegach na orientację - dwa razy II miejsce w trasach TP50, 5 miejsce na KIERACIE
2. NAJdłuższy bieg- Szlak Orlich Gniazd Ultra - 170 km (tyle realnie przebyłem)
3. NAJwyższy szczyt tatrzański - Gerlach drogą Martina
4. NAJdlasza podróż - Ameryka Południowa - Peru (11.500 km wobec dotychczasowych 4.100 km do Kirgistanu);

Podsumowując - było grubo. Mam nadzieję, że bieżący rok będzie jeszcze lepszy. NA pochybel kontuzjom!
Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz