niedziela, 18 stycznia 2015

Podsumowanie roku 2014 r.

Rok 2014 to był dobry rok...

... bez żadnych skrupułów mogę zaryzykować takie stwierdzenie. Rok intensywnej pracy nad sobą, rok walki z własnymi słabościami, rok intensywnego rozwoju i realizacji.
Powiem więcej - pod względem aktywności fizycznej i realizowanej pasji to najlepsze 365 dni w moim życiu.

Podsumowanie będzie krótkie, wszak wszystko co się działo opisywałem na blogu i nie ma potrzeby dublowania.
Od początku - na nartach się nie najeździłem. Zima, a raczej te mroźne konwulsje naszego umiarkowanego klimatu w tym roku nie pozwoliły ani na nartach pojeździć, ani doświadczyć dobrych warunków w górach. Pod tym względem rok zaczął się więc nieciekawie.

Niemniej jednak, nie zrażając się realizowałem aktywność fizyczną w innej formie - biegach na orientację. W lutym i marcu wraz z Januszem wzięliśmy udział w imprezie "Skorpion" na Roztoczu i Rajd Dolnego Sanu w okolicach Sanoka. Na obu pokonaliśmy trasy ponad 50 km i zajęliśmy niezłe miejsca, jak na dwuletnią przerwę w tym rodzaju zawodów.
Kwiecień to rajd wiosenny z klubem "Mimochodek" na Pogórzu Ciężkowickim i Rożnowskim, a maj zapamiętałem pod znakiem wyjazdu w ukraińskie Gorgany i "Kieratu". Podczas tej ostatniej imprezy na orientację pokonałem wraz z Januszem 102 km w nieco ponad 18 h.



Wyjazdów nie było wiele, ale dużo działo się pomiędzy wierszami, w tle. Od początku roku solidnie trenowałem przez najpoważniejszym wyjazdem w życiu, sygnowanym pod nazwą "We Khan do it". Tylko Bóg raczy wiedzieć ile czasu, nerwów i zmagań przyszło mi podjęć, aby zrealizować projekt razem z trzema kolegami - Januszem, Jankiem i Marcinem.
Niemniej, udało się - udało się pojechać i zdobyć. To znaczy Janusz i Janek zdobyli górę, a mnie pozostało napawać się spełnieniem celu z perspektywy kierownika wyprawy. Nie przeczę, że pozostał niedosyt, ale wspólna wygrana jest zdecydowanie ważniejsza niż indywidualna duma i z wyjazdu pozostaną mi wspaniałe wspomnienia.



Po powrocie logika nakazywała zagłębić się w książkach, co uczyniłem. W takiej pozie zastał mnie październik. Jesienną porą nie bardzo chciało mi się ruszać gdzieś dalej, ale wiedziałem że muszę domknąć sprawy do końca. Wraz z Januszem pojechaliśmy na Rumunię i w spektakularnym stylu przeszliśmy rumuńskie Karpaty wschodnie. Dopełniłem swego planu - przeszedłem cały Łuk Karpat - moją małą studencką epopeję.



Od tamtego czasu w wyjazdach wiele się zmieniło. Nie ukrywam - na gorsze. W listopadzie poprowadziłem trasę I rajdu jesiennego klubu Mimochodek w Karkonosze. Moje niedoścignione marzenie, aby lubelski klub wyciągnąć w końcu w Sudety spełniło się.

Ostatnimi dniami grudnia, podczas nielicznych mroźnych dni zdobyłem ośnieżony Turbacz nowym szlakiem. Byłem tam już któryś raz z kolei, ale po abstynencji wyjazdowej sprawiło mi to nieopisaną przyjemność. Wiem już, że potrafię się cieszyć górami. Cieszyć tym bardziej, im bardziej mi ich brakuje...



W roku 2014 biegam. To dobre stwierdzenie. Pasja biegowa weszł mi w krew i nieprędko przyjdzie mi się z tego uwolnić. W ciągu rzeczonych 365 dni pokonałem ponad 2000 km w biegach po mieście i rajdach n orientację. Na rowerze przejechałem prawie 2500 km , ale to żaden wynik. Widzę więc definitywna zmianę kół na nogi, która najprawdopodobniej będzie postępować.

Tyle słowem podsumowania.

MANIFEST

Jakie planu na 2015 r? Wyrwać na aktywność jak najwięcej czasu rozdzieranego przez naukę i życie zawodowe. Choć warunki zewnętrzne usilnie starają się mnie przykuć do biurka i monitora mam nadzieję opierać się maksymalnie i nie paść ofiarą wyścigu szczurów. Nie paść ofiarą rutyny, monotonii i dni "centralnie planowanych".
Takie są postulaty mojego manifestu, który lepiej brzmi niż się realizuje ;). Konkretyzując mam nadzieję pobiegać trochę w rajdach na orientację i biegach górskich, zorganizowanych odgórnie czy przez własną "chorą" pomysłowość. Zrobię co w mojej mocy, żeby wyjechać także na wyjazd wakacyjny, na którym uda się zrobić coś ciekawego. Tu już nie mam obawy o własną kreatywność. Nie zdradzam precyzyjnych planów, ale wiem jedno - będzie jak zwykle NIESZABLONOWO.

Pozdrawiam i do zobaczenia.
Wkrótce.
Wróciłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz