piątek, 23 stycznia 2015

Bieg po krakowskich fortach

Zbiegi okoliczności. Choć częściej bywają zbiegłymi niz zbiegami to jednak raz na jakiś czas udaje się takiego złapać....

Tak właśnie było  z tym biegiem. Kilka dni wcześniej rozmawiałem z Anitą, której przedstawiłem plan przebiegnięcia odcinkami szlaku po fortach Twierdzy Kraków.
Traf chciał, że następnego dnia dostałem wiadomość zwrotną z planowaną imprezą organizowaną przez krakowskie biegambolubie. Bez zwłoki zapisałem sie przez formularz, a dwa dni później już stałem na bulwarze wiślanym pod smokiem wawelskim.
Pomimo pogańskiej, nota bene nocnej pory zebrało się ponad dwadzieścia osób.

Najpierw wzdłuż Wisły, następnie na południe. Na kopcu Krakusa obejrzeliśmy niesamowity wschód słońca.
Droga biegła w większości asfaltem zahaczając po drodze o liczne poaustriackie forty o dobrym stanie zachowania. Walki I wojenne w większości je oszczędziły.
W przyzwoitej pogodzie pokonywaliśmy kolejne kilometry gubiąc po drodze właściwy szlak. Mimochodem zaczepiliśmy o klasztor w Tyńcu i Bielany.
Po przekroczeniu Wisly bylo juz za połową trasy.
Niestety pogoda pogorszyła sie i zaczęło wiać. Na tym etapie została już nas tylko garstka. Po pokonaniu przeprawy przez błota nieopodal Mydlników wykruszyły się kolejne i można było narzucić tempo.
Niebawem zostało dwóch biegaczy - ja i Darek. Dodatkowo Patryk jadący na rowerze. W ostatnich kilometrach dołączyła jeszcze jedna dziewczyna na jednośladzie.

Po zmroku osiągnęliśmy ostatni fort w Zielonkach, przebudowany na hotel. Stamtąd skierowaliśmy się bezpośrednio na południe do miasta. Miałem szczęście i trasa przebiegała obok mojego bloku. Przed 18:00 pożegnaliśmy się po pokonaniu ponad 70 km.

Podsumowując - niesamowita wycieczka w ciekawym otoczeniu i w miłym towarzystwie. Pogoda zapewniła 13 stopni powyżej zera. W styczniu! Czego chcieć więcej? Chyba drugiej części szlaku.
Pozdrawiam i dziękuję uczestnikom biegu za towarzystwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz