środa, 7 maja 2014

Karczówka i świętokrzyski trail vol. 2

Karczówka i świętokrzyski trail vol. 2

Sentyment do Gór Świętokrzyskich po raz kolejny obudził się we mnie podczas ostatniego pobytu w domu rodzinnym. Wszystko przyszło spontanicznie, ale odrobiną siły woli udało mi się zamienić zwykły wyjazd na wycieczkę krajoznawczą.
Wszystko zaczęło się w przedświąteczną środę, kiedy zostałem poproszony o pełnienie roli kierowcy do Kielc. Jako iż nie często ostatnio miałem ku temu okazję, prowadzić lubię  i lepszymi zajęciami jakoś nie grzeszyłem, przyjąłem taką propozycję z zadowoleniem.  Następnego dnia, przed południem wyjechałem. Droga zajęła około godziny, a czas ten upłynął w mgnieniu oka. Pogoda klarowna, wkoło kwitnący krajobraz i piękne widoki rodzinnych stron.
Dotarłszy do miejsca przeznaczenia, okazało się że dysponuję dłuższą chwilą wolnego czasu. W pewnym momencie mój wzrok obserwujący horyzont zatrzymał się na sylwetce kościoła na wzgórzu, górującego nad okolicą ponad kilometr dalej. Od razu skojarzyłem – przecież jestem niedaleko wzgórza Karczówki, na południowy zachód od centrum Kielc.
Karczówka to przede wszystkim wzniesienie wysokości 340 m npm, najwyższe w Paśmie Kadzielniańskim Gór Świętokrzyskich. Tu umiejscowiono rezerwat krajobrazowy o tej samej nazwie, stanowiący swoistą enklawę w centrum miasta. Do obiektu prowadzi żółty szlak spacerowy z Kielc, tu również początek swój bierze pieszy szlak czerwony.














Okolica porośnięta jest lasem sosnowym, a na szczycie stoi budowla sakralna.  To kościół pw. Karola Boromeusza i klasztor powstały na początku XVII wieku, jako wotum za ominięcie miasta przez zarazę. Zespół początkowo zarządzany przez bernardynów, prezentuje mieszankę stylów architektonicznych – późnego renesansu i wczesnego baroku. Dziś pod opieką księży pallotynów, jest poddawany pracom renowacyjnym. Kościół aktualnie funkcjonuje…













Pomijając walory architektoniczne budowli Karczówka to moim zdaniem przede wszystkim bardzo urokliwe miejsce. Ze wzniesienia rozpościera się piękna panorama Kielc, przy czym jednocześnie panuje tu sielanka i spokój. Enklawa w środku wojewódzkiego miasta ma w sobie coś specyficznego, co charakteryzuje miejsca podobnego typu - przeskok z miejskiego zgiełku w spokój rezerwatu krajobrazowego.



Miejsce to chciałem odwiedzić już jakiś czas temu, kiedy zainteresowałem się nim, jadąc busem w kierunku Strawczyna. Zalesione wzniesienie w centrum miasta, na szczycie kościół. Od pierwszego spojrzenia przyciągnęło moją uwagę, a zainteresowanie pobudzał fakt, że kompletnie nie wiedziałem co to za miejsce i mimo częstych wizyt w Kielcach nie miałem o nim pojęcia. We wspomniany, przedświąteczny czwartek postanowiłem konstruktywnie spędzić wolny czas w Kielcach. Nie znając ułożenia ulic, instynktownie skierowałem się w kierunku wzgórza. Sylwetka kościoła bardzo dobrze wskazywała drogę. Niespełna pół godziny później byłem już na szczycie i byłem bardzo zadowolony ze spaceru. Choć czas pozwolił mi tylko na pobieżne obejrzenie rezerwatu i zespołu sakralnego, mam nadzieje rychle to wrócić i zachęcam do odwiedzenia tego miejsca.



Podczas powrotu z Kielc postanowiłem skorzystać natomiast z okazji i „złapać” jeszcze trail w malowniczych okolicznościach przyrody. Za obszar eksploracji obrałem Chęciny i o wizytę w tej miejscowości przedłużyłem sobie drogę do domu.  Zatrzymałem się na parkingu „Biedronki”, kilometr od centrum miasta, przebrałem i trochę nierozważnie bo bez rozgrzewki rozpocząłem wolny trucht w kierunku górującego nad miejscowością zamku.




Za pierwszy cel obrałem sobie znalezienie żółtego szlaku turystycznego, który miał stać się główną osią biegu. Zamiast podążyć do remontowanego centrum Chęcin skręciłem bardziej na lewo i skierowałem się ku budynkowi kościoła niezbyt stromym podbiegiem.  Od budowli skręciłem w kierunku wzgórza i po chwili natknąłem się na żółte znaczki. Szlak początkowo prowadził trawersem, a następnie wzdłuż granicy lasu wspinał się na wzgórze zamkowe. Nastromienie było dość znaczne i najbardziej odczułem je w palących mięśniach ud. Kilka minut później, stałem już przed bramą charakterystycznego zamku „kazimierzowskiego”, skąd roztaczała się wspaniała panorama na kwitnącą okolicę. Do klimatycznej budowli nie miałem zamiaru dziś wchodzić – w środku byłem nie raz, a tego dnia nie chodziło o zwiedzanie.  Zatrzymałem się tu na kilkadziesiąt sekund, zrobiłem parę zdjęć i ruszyłem w dalszą drogę.



Ze wzgórza zamkowego (355 m npm) szlak żółty schodził prosto w dół. Nie sprzyjało to bieganiu, ale krótki odcinek po skałkach pokonałem dość szybko. Gdy teren stał się bardziej płogi, bieg nabrał prawdziwego znaczenia. Początkowo lasem, następnie drogą pokonywałem kolejne odcinki. Niebawem skręciłem w prawo, tym razem biegnąc za wskazaniami zielonej ścieżki edukacyjnej. Tu po przelotnym pobycie w lesie, czekał mnie coraz bardziej stromy podbieg na górę Rzepkę (357 m npm). Wzniesienie w większości  zadrzewione, od wschodniej strony zakończone jest malowniczym urwiskiem, stanowiącym pozostałość po kamieniołomie. Ze szczytu rozpościera się piękna panorama na południowe pasma Gór Świętokrzyskich i dolinę Białej Nidy. Zobaczyłem stąd mój kolejny cel, czyli niewysokie pasmo Chrostyni.




Z góry Rzepki zbiegłem na południe, długim i niezbyt stromym stokiem, podziwiając rozległe widoki zielonej doliny. Niebawem dotarłem do zabudowań miejscowości Korzecko, dbając o to żeby trafić za nielicznymi oznaczeniami i klucząc obok zabudowań.  Czwarty kilometr rozpocząłem już na podbiegu kolejnego pasma wzniesień. Ścieżka najpierw kryła się w lesie, następnie biegła trawersem wśród drzew, aby wreszcie łagodnym terenem znaleźć się na grzbiecie wzniesień. Pierwszym wzgórzem jakie minąłem były Glinianki (335 m npm). Szlak prowadził dalej drogą po grzbiecie i wśród lasu. Sucha, miękka ścieżka, zieleniące się drzewa po drodze i intensywne słońce przebijające się przez korony drzew. Te okoliczności stanowiły wspaniałe otoczenie po pokonywania kilometrów.



Pasmem biegłem jeszcze kilka minut , a zawróciłem niedługo po osiągnięciu siódmego kilometra, gdy szlak zaczął schodzić w dół z głównego grzbietu.
Powrotna droga okazała się równie przyjemna. Pasmo pokonałem bardzo szybko i biegnąc po znanej ścieżce, dotarłem do miejscowości osiągnąwszy drogę, którą teraz kierowałem się do Chęcin. W drodze powrotnej nie biegłem już przez górę Rzepkę, ale stricte za znakami szlaku żółtego. Zaczął się długi podbieg, który choć łagodny przypomniał mi, że jednak ponad dziesięć kilometrów pokonałem już po naturalnym i pagórkowatym terenie.




Od rozpoczęcia biegu minęła już ponad godzina, gdy dotarłem do podnóża góry Zamkowej. Okolica ciągle poddawana pracom remontowym była trochę opustoszała. Za ostatni podbieg zabrałem się niespiesznie, truchtając wśród lasu. Kilkadziesiąt metrów skalistego odcinka do bramy zamkowej w górę pokonałem przeskakując po skałach. Zadowolony ale szczęśliwy spojrzałem ostatni raz na panoramę wieczornych Gór Świętokrzyskich. Chwilę później pędziłem na złamanie karku w kierunku północnym. Najpierw do zamku, następnie w kierunku centrum i do samochodu, pod Biedrę :).








Opisaną przeze mnie trasę w okolicach Chęcin proponuję każdemu miłośnikowi traili, którzy dysponuje odrobiną wolnego czasu. Pokonany przez mnie odcinek mierzy 14 kilometrów i niecałe 300 m różnicy wzniesień, wiedzie urozmaiconym i suchym terenem. Po drodze wspaniałe widoki, klimatyczne otoczenie i zabytki architektury. Warto.
Pozdrawiam.

Endomondo:



1 komentarz:

  1. Jest i coś z mojego regionu - pozdrowienia od CKRajdCommando, fotki na wysokim poziomie !
    http://rajdcommandokielce.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń