W drugiej dekadzie kwietnia, jak co roku odbył się Rajd Wiosenny Uczelnianego Klubu Turystycznego „Mimochodek”. Jako iż miałem okazje go prowadzić, chciałbym przedstawić skrótową relację z tego wydarzenia.
Teren tegorocznej eksploracji wybrany został jeszcze w zimie. Zdecydowaliśmy się podjąć marsz przez tereny do tej pory nieznane klubowi z Lublina – pogórza. Choć tereny te nie są zbyt wybitne (w sensie dosłownym), a szlaki w dużej mierze prowadzą już asfaltowymi drogami postanowiliśmy zaryzykować i postawić na nowatorstwo. Pomysłowi przewodziła idea, aby po raz kolejny nie drążyć tematu Bieszczadów czy innych pasm Beskidów, schodzonych na Rajdach Jesiennych wzdłuż i wszerz. Wybraliśmy Pogórze Ciężkowickie i Rożnowskie, oraz przewidzieliśmy limit miejsc na 20, który szybko udało się zapełnić. Sam zająłem się zaplanowaniem trasy i mając w pamięci ubiegłoroczny szybki marsz, w tym roku postanowiłem nieco wydłużyć kilometraż – 27 km do przejścia jednego dnia i 21 km drugiego.
Sobota 12ego kwietnia rozpoczyna się dla każdego uczestnika rajdu skoro świt, a właściwie jeszcze w nocy. Wyjazd o 6:00 rano i kierunek południe – Rzeszów, Pilzno, Ryglice. Przejazd przebiega właściwie bez kłopotów. Na ostatnich kilometrach GPS kierowcy wodzi nas wprawdzie po leśnych ścieżkach, ale o 11:00 udaje się go poskromić i wreszcie dotrzeć do Ryglic, a nawet dwa kilometry dalej, na podejście. Z busa wychodzimy przy przejmujących wietrze i niezbyt ciekawej aurze. Termometr nie dochodzi do 10 stopni powyżej zera.
Postój pod Ostrym Kamieniem |
Początkowo niemrawo, ale wkrótce coraz szybciej zaczynamy marsz i rozgrzewamy się. Idziemy wąskimi drogami za szlakiem niebieskim na południe. Po wejściu w las szlak zbacza, a my podążamy dalej drogą. Za kilkaset metrów skręcamy na zachód i na szlak żółty – osiągamy Ostry Kamień (527 m npm). Tam urządzamy pierwszy śniadaniowy postój, a posiliwszy się zaczynamy marsz Pasmem Brzanki. Okolica jest bardzo urokliwa. Na drzewach znać już ślady wiosny i ptaki śpiewają, tylko pogoda zdaje się być niepewna, a chmury ciemne. Przechodzimy przez malowniczo położony przysiółek Ratówki i po chwili osiągamy najwyższe wzniesienie pasma – Brzankę (534 m npm). Tam zatrzymujemy się na kolejny postój. Niektórzy kupują w schronisku ciepły posiłek, inni okupują wieże widokową usytuowaną kilkadziesiąt metrów dalej, właściwie każdy ma zajęcie. Miłą atmosferę trzeba jednak wkrótce przerwać, bo już po południu, a przed nami prawie 20 km do przejścia.
Widok z wieży na Brzance |
Z Pasma Brzanki schodzimy szlakiem niebieskim, który będzie towarzyszył nam już cały dzień. Niebawem docieramy do Jodłówki Tuchowskiej, gdzie oznaczenia marszruty nie pokrywają się z mapą. Widocznie niedawno zostały zmienione i aż do Rzepiennika prowadzą drogą biegnąca na zachód w stosunku do pierwotnego szlaku. Dominują drogi utwardzone i urozmaicony krajobraz. Z Rzepiennika Strzyżewskiego idziemy dalej w kierunku zachodnim przez las, skrywający cmentarze z czasów II wojny światowej – żydowski i partyzancki w wiosce Dąbry. Kilometr dalej, przy drodze do Ciężkowic usytuowany jest kolejny cmentarz – tym razem z I wojny światowej. Na tym etapie szlak zbacza z drogi głównej i prowadzi wąską dróżką. Nią docieramy do Ciężkowic, choć przed nami jeszcze ponad 3km szlaku.
Rzepiennik Strzyżewski |
Niedawno minęła siedemnasta, a asfalt każdy już odczuł w podeszwach, toteż entuzjazm kształtuje się na umiarkowanym poziomie. Jednak najbardziej atrakcyjna wizualnie część trasy przed nami. Niebawem wchodzimy pomiędzy domy i na podejściu zagłębiamy się w lesie. Szlak wiedzie teraz mocno urozmaiconym terenem, prowadząc przez doliny potoków i wspinając się po ich zboczach. W pewnym momencie wyrastają przed nami twory skalne i malutki strumyczek cieknący po twardym podłożu. Dotarliśmy do tzw. Wodospadu Ciężkowickiego, który tworzy kilkadziesiąt metrów swego rodzaju kanionu skalnego. Wygląda to naprawdę imponująco jak na lokalne pagórki, do tego jest wiele ścieżek wśród skał. Urządzamy postój, a większość wykorzystuje go na aktywne spędzanie wolnego czasu, chcąc dotrzeć do źródła wodospadu.
Wodospad Ciężkowicki |
Po kilkunastu minutach idziemy dalej, a szlak powoli wyprowadza nas z doliny. Teraz kolej na Rezerwat Skamieniałe Miasto, który właśnie przemierzamy. Przy pierwszej „Skale z Krzyżem” zatrzymujemy się dłużej i podziwiamy panoramę miasta, widoczną jak na dłoni. Większą cześć Rezerwatu przechodzimy jednak nie zatrzymując się już dłużej przy obiektach. W Rezerwacie ścieżka jest dobrze oznaczona i wydeptana, a skalne twory oznaczone zwyczajowymi nazwami. To zdecydowanie dobre rozwiązanie zapraszające do dłuższej kontemplacji i nakierowujące nieco wyobraźnię na wizje autora, z którą nie musimy się zgadzać. Granicę Rezerwatu witamy przy drodze wojewódzkiej prowadzącej do Ciężkowic. Centrum miasta osiągamy około dziewiętnastej, przy ostatnich minutach światła dziennego.
Skamieniałe Miasto |
Na miejscu wytwarza się dziwna sytuacja i możemy stwierdzić, że PTSM w którym mieliśmy nocować jest zamknięty, a do właściciela nie można się dodzwonić. Nie mając lepszego wyboru korzystamy z wiadomości tubylców, którzy bez problemów identyfikują posiadłość Pana X. Po wizycie właściciel PTSM znajduje się i przekazuje nam klucze do obiektu. Nawiasem mówiąc jest to niezbyt przyjemny człowiek, zdający się winić nas za niedziałający telefon i brak jakiegokolwiek kontaktu. W krótkich słowach wyrzucam mu co sądzę o sytuacji, czym jednak niebyt się przejmuje, a i pozostaje obojętny. Najważniejsze, że przekazuje klucze, zbiera pieniądze i opuszcza budynek. Mamy wreszcie spokój i po całodziennym marszu możemy skupić się na sporządzaniu jedzenia i opróżnianiu szkła.
Ciężkowice |
W leniwą niedzielę 13 kwietnia, wbrew obawom o pogodę, budzi nas słońce, którego właściwie nikt, a przede wszystkim meteorolodzy, się nie spodziewał. Choć wieczór był imprezowy i skończył się parę godzin temu, rozbudzanie towarzystwa idzie bardzo sprawnie. Szybka toaleta, sprzątanie i śniadanie, a kilka minut po dziewiątej możemy już wychodzić na trasę. Dzisiaj znowu instynktownie szukamy niebieskiego szlaku i przekraczamy Rzepiankę w marszu na zachód. Stosunkowo ruchliwa droga po kilometrze kończy się, nieopodal dworku Ignacego Paderewskiego w Kąśnie Dolnej. Nieopodal malowniczo położonej budowli widnieją kolejne znaczki szlaku, które wyprowadzają nas na podejście. Ścieżka wiedzie przez park i las, by doprowadzić nas do asfaltowej dróżki wśród pól. Nią zmierzam na zachód, idąc grzbietem niebyt wypiętrzonego pasma wzniesień. W oddali widzimy wieżę widokową w Styrkach, do której docieramy kilkadziesiąt minut później. W tym miejscu zatrzymujemy się na dłużej i odpoczywamy przy akompaniamencie promieni słonecznych.
Styrki |
Wiosna ;) |
Następnie podążając za niebieskimi oznaczeniami mijamy Bruśnik i wędrujemy długim podejściem na kolejne wzniesienie. Z drogi którą podążamy rozpościera się znakomity widok na całą dolinę i sąsiednie wzniesienia, choć twarda nawierzchnia szybko nudzi się obutym stopom. W Bukowcu dajemy odpocząć nogom i korzystamy z ostatnich słonecznych chwil tego dnia. Niebo systematycznie się chmurzy, aż wreszcie staje się szare. Przez Bukowiec maszerujemy w psującej się pogodzie. W miejscowości zmieniamy szlak na zielony i kierunek na północny, po czym niebawem docieramy do pięknego drewnianego kościoła pw. Niepokalanego Serca NMP i Rezerwatu Diable Skały. Oba obiekty , zarówno naturalny i architektoniczny robią na nas duże wrażenie.
Widok z wieży w Styrkach |
Już grupo po południu, a znaki wskazują jeszcze godzinę marszu do Jamnej. Niebawem ruszamy w drogę, która w większości prowadzi nieutwardzonymi gruntami leśnymi. Po niemal całym dniu deptania asfaltu to bardzo miłe urozmaicenie i odpoczynek dla stóp. Samą miejscowość osiągamy kilkadziesiąt minut później. Okolica jest położona bardzo malowniczo – położona wśród lasów na wzgórzu. Nie zatrzymujemy się, ale kierujemy za znakami wskazującymi bacówkę PTTK. Niebawem docieramy do obiektu, który niestety jest zamknięty. Nie mając lepszego wyjścia, zadowalamy się odpoczynkiem w zabudowaniach knajpy leżącej 200 metrów dalej. Pogoda nie wróży nic dobrego, a większość z nas kontempluje niebo w oczekiwaniu na realizacje zamówień kulinarnych. Po telefonie do kierowcy i upływie niepełnej godziny, z pełnymi brzuchami szukamy szlaku żółtego, który ma wyprowadzić nas do doliny. Zejście z niemal 500 metrowego wzniesienia zajmuje około 20 minut. Z lasu wychodzimy prosto na parking w miejscowości Paleśnica Potoki. Zgrywamy się idealnie, mogąc od razu wsiąść do oczekującego naszego przyjścia busa. Niemal dokładnie wtedy zaczyna kropić drobny deszcz, który z upływem czasu przybiera na sile. Jak na życzenie zdążamy uchronić skórę i w stanie suchym możemy dojechać do Lublina przed dwudziestą drugą.
Kościół Bukowiec |
Rezerwat Diable Skały |
Tegoroczny Rajd Wiosenny UKT Mimochodek okazał się przedsięwzięciem nader udanym. Trasa, choć wydłużona, została zrealizowana w całości i we właściwym czasie. Asfalt trochę dał znać o sobie stopom, ale taka jest właśnie specyfika pogórzy – urbanizacja pociąga za sobą utwardzanie ścieżek. Na eksploracje tych terenów zdecydowanie polecałbym rower. Okolica jest bardzo ciekawa. Pomijając oczywiście kwestie widokowe, na uwagę zasługuje lokalna architektura sakralna i rezerwaty przyrody z różnorodnymi formacjami skalnymi. Po prostu jest na co popatrzeć. Mnie się bardzo podobało, z pewnością kiedyś tu wrócę. Mam nadzieję, że uczestnikom również.
Pozdrawiam
Tomasz Duda
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz