Gent, Gandawa – miasto gotyku
Ślepy los i nadwątlony po wyprawie do Kirgistanu budżet sprawiły, że przełom września i października spędziłem w Holandii. Wraz ze znajomymi w każdy weekend jeździliśmy po okolicach Niderlanów zwiedzając miasta i miasteczka. Osobiście byłem zauroczony elegancją i estetyką kraju oraz zmyślnym połączeniem tradycji z nowoczesnością w budownictwie. Oczywiście, nie wszystko w tym zachodnim kraju mi się podobało, ale długo by mówić…
Wyświetl większą mapę
Temat, który piszę dotyczyć ma czego innego – a mianowicie Belgii, którą odwiedziłem na początku października 2013r. Wyjazd ten był, jak większość, na wariackich papierach, a miejsce wybrane zostało jakby przez nieszczęśliwy zbieg okoliczności.
Od początku. Pewnej niedzieli postanowiłem wraz ze znajomymi wybrać się do Belgii. Celem miała być konkretnie Brugia – miasto znane jako „Wenecja północy”, popularne w sieci i wychwalane przez zwiedzających. Niestety, gdy zmierzałem do tego miejsca, samochód kolegi którym jechaliśmy zaczął szwankować. Nie pamiętam już, o co dokładnie chodziło, ale odgłosy jakie wydawał były co najmniej niepokojące. Zdarzanie miało miejsce właśnie na przedmieściach miasta, o dziwnie brzmiącej nazwie Gent. Jako iż kolega nie zamierzał jechać dalej (na zwózkę samochodu nie byłoby nas zapewne stać), a silnik prewencyjnie powinien przestygnąć – zatrzymaliśmy się niedaleko centrum.
Miasto zwiedzaliśmy pół dnia i okazało się niesamowicie interesujące. Dopiero po powrocie zasięgnąłem o nim informacji i teraz chciałbym nieco przybliżyć naszą wycieczkę, korelując wspomnienia z obiektywnymi faktami.
gandawski rynek |
Gandawa (bo tak po polsku nazywa się miasto Gent) jest stolicą Flandrii Wschodniej, w północno-zachodniej Belgii. Nazwa oznacza „ujście”, „połączenie” i odnosi się do zbiegu rzek Leili i Skaldy, nad którym miasto jest usytuowane. Osadnictwo okolic Gandawy w swojej genezie sięga czasów celtyckich, jednak największy rozkwit ośrodka przypada na okres średniowiecza. Mówi się, że między XII a XV wiekiem, Gandawa była drugim co do wielkości miastem na północ od Alp i w tym okresie ośrodek zamieszkiwało ok. 60-65 tys. mieszkańców (w tym samym czasie Kraków czy Wrocław jako jedne z największych polskich miast liczyły maksymalnie kilkanaście tysięcy ludzi). Ośrodek rozwój zawdzięczał dochodom handlu suknem, z którego utrzymywało się 60% mieszkańców. Późne średniowiecze i czasy nowożytne nie były dla miasta korzystne – cierpiało w wyniku tłumienia buntów miejscowego mieszczaństwa, ruchów reformacji i inkwizycji. Nigdy nie odzyskało swojej dawnej pozycji, choć odziedziczyło spuściznę „złotego wieku” w postaci wielu zabytków późnego średniowiecza i renesansu. W krótkich słowach opiszę właściwie tylko najważniejsze z nich, które udało mi się zobaczyć.
katedra św. Bawona |
Ołtarz Gandawski znany jako Adoracja Mistycznego Baranka – dzieło uważane za jeden z najwybitniejszych przykładów malarstwa średniowiecznego, autorstwa Huberta i Jana van Eyck, ukończony w 1432 r. Gdy zwiedzałem Gandawę, katedra była niestety w remoncie. Główną wieżę przystrajały rusztowania z tandetnymi reklamami (taka komercja charakterystyczna jest dla Niderlandów), a mimo tego budowla robiła ogromne wrażenie przytłaczając swoim monumentalizmem. Wejście do katedry jest bezpłatne.
wnętrze katedry św. Bawona |
ratusz gandawski |
kościół św. Mikołaja |
Drugim co do popularności zabytkiem sakralnym Gandawy jest kościół św. Mikołaja, swoją genezą sięgający XIII wieku. Budowa opierała się początkowo o dawny kościół romański, jednak ostatecznie była prowadzona w stylu tzw. gotyku skaldyjskiego, na bazie charakterystycznego szaroniebieskiego kamienia z okolic Turnai. Wieża kościoła, którą sfinansowały władze miasta, jest jednym z bardziej charakterystycznych punktów orientacyjnych w panoramie miasta, razem z wieżami ratusza i katedry św. Bawona.
wnętrze kościoła św. Mikołaja |
Gravensteen |
Jednym ciekawszych i przykuwających uwagę zabytków Gandawy jest Gravensteen – zamek hrabiów Falndrii. W miejscu murowanej warowni początkowo znajdowała się drewniano-ziemna konstrukcja postawiona przez wikingów. Pierwszą murowana wieżę wzniesiono tu w XI wieku, a solidne obwarowania pojawiły się sto lat później. Na przestrzeni lat dokonywano licznych przebudów, dzisiaj możemy podziwiać go w formie z XVI wieku. Co ciekawe, forteca miała służyć nie tylko obronie przed atakami z zewnątrz – przede wszystkim była wykorzystywana do opierania się zbuntowanym mieszczanom. Gravensteen ma w sobie coś z zamku idealnego.
Owalna konstrukcja leżąca częściowo nad naturalna fosą rzeczną zawiera w sobie dwie linie umocnień. Pierwszą stanowi zewnętrzny pierścień, drugą – właściwe zabudowania obronno-mieszkalne. Charakterystyczna bryła zwieńczona jest blankami i wzmocniona 24 bartizanami wystającymi poza linie murów. Każdy miłośnik fortyfikacji znajdzie tu coś dla siebie i będzie zadowolony z odwiedzenia tego miejsca. W środku znajduje się muzeum uzbrojenia i tortur (stosunkowo skromne), które niejako uzupełnia budowlę. Najbardziej wartościowa obejrzenia jest sama architektura miejsca. Wszystkie budynki zachowane w znakomitym stanie, odnowione i udostępnione dla turystów. Po zamku prowadzi znakowana ścieżka która pozwala zobaczyć po kolei każdy detal miejsca. Z najwyższego poziomu zabudowań mieszkalnych rozpościera się wspaniały widok na miasto. Moim zdaniem warto zainwestować 8 euro (studencki 4 euro) i zwiedzić wnętrze tego zabytku.
Owalna konstrukcja leżąca częściowo nad naturalna fosą rzeczną zawiera w sobie dwie linie umocnień. Pierwszą stanowi zewnętrzny pierścień, drugą – właściwe zabudowania obronno-mieszkalne. Charakterystyczna bryła zwieńczona jest blankami i wzmocniona 24 bartizanami wystającymi poza linie murów. Każdy miłośnik fortyfikacji znajdzie tu coś dla siebie i będzie zadowolony z odwiedzenia tego miejsca. W środku znajduje się muzeum uzbrojenia i tortur (stosunkowo skromne), które niejako uzupełnia budowlę. Najbardziej wartościowa obejrzenia jest sama architektura miejsca. Wszystkie budynki zachowane w znakomitym stanie, odnowione i udostępnione dla turystów. Po zamku prowadzi znakowana ścieżka która pozwala zobaczyć po kolei każdy detal miejsca. Z najwyższego poziomu zabudowań mieszkalnych rozpościera się wspaniały widok na miasto. Moim zdaniem warto zainwestować 8 euro (studencki 4 euro) i zwiedzić wnętrze tego zabytku.
panorama z dachu Gravensteen |
Graslei i Koornlei |
Kanały poza walorami wizualnymi pełnią również funkcję szlaków wodnych. Pływają tędy łodzie, które zabierają na podkład turystów chętnych do skorzystania z tej, ekskluzywnej wersji zwiedzania miasta.
Poza wymienionymi przez mnie kilkoma sztandarowymi zabytkami Gandawa kryje mnóstwo innych, których obejrzeć nie zdążyłem. Jedne dzień to zdecydowanie za krótko aby zwiedzić miasto, które oferuje tak wiele atrakcji do odkrycia. Interesująca jest sama zabudowa rynku, rzędy mieszczańskich kamienic i nabrzeża kanałów skrywające perełki architektury mieszczańskiej sprzed pół wieku. Sam spacer klimatycznymi uliczkami może wciągnąć na kilka a nawet kilkanaście godzin.
Nie namawiam wszak na wyjazd do Belgii w celu zobaczenia Gandawy, jednak gdy ktoś znajdzie się w tym kraju i po zwiedzeniu przykładowej Brukseli będzie dysponował wolnym czasem, proponuję mu tu zajrzeć i zatrzymać się na dłuższy czas. Gwarantuję, że nie będzie zawiedziony i miasto zrekompensuje mu stracone godziny.
Pozdrawiam
Tomasz Duda
P.S.
Zdjęcia ze starego telefonu SE. za jakość przepraszam
P.S.
Zdjęcia ze starego telefonu SE. za jakość przepraszam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz