niedziela, 6 stycznia 2019

Podsumowanie roku 2018

O starym roku jeszcze dużo się mówi. Idąc za nurtem powszechnych tendencji napiszę parę słów podsumowania, o tym co działo się w 2018, w kontekście straconego wolnego czasu, czyt. pasji ;). Właściwie, jak co roku rozwijałem się na dwóch polach - górskim i biegowym. Poza tym wiele zmian nastąpiło w szeroko pojętym życiu. 

Odnosząc się do pierwszej kwestii, to działo się dużo i to właściwie w każdej kwestii. 


GÓRY

Przede wszystkim, w czerwcu ukończyłem projekt zdobycia Wielkiej Korony Tatr - 14 szczytów powyżej 8.000 stóp. Pomysł, na zabawę tego typu pojawił się stosunkowo niedawno, jeszcze w lipcu 2017 roku miałem zdobyty zaledwie jeden szczyt WKT - Rysy. Potem spiąłem się i wszedłem na kolejne 13 w niecały rok. W większości właśnie w 2018 roku. Przy tym starałem się, aby jak największa część wejść nie była pospolita. Cztery ze szczytów korony zdobyłem w zimie, trzy drogami taternickimi. Było warto.



W maju, wraz z Anitą udało się również pojechać na Ukrainę i przejść naprawdę piękny i dziki kawałek Gorganów, wzdłuż dawnej graniczy Rumuńsko-Polskiej, który był w planach jeszcze od 2014 roku. Przy tym po raz kolejny posmakowaliśmy "egzotyki" naszych wschodnich sąsiadów, dzięki której jeszcze bardziej doceniliśmy nasz piękny kraj. 



W czerwcu  i sierpniu odwiedziliśmy Austrię i Słowenię w krótkich, ale intensywnych wyjazdach samochodowych. Oj, działo się. W czerwcu eksplorowaliśmy okolice Karyntii. Tam wraz z Anitą po raz pierwszy mieliśmy okazję po raz pierwszy spróbować typowego wspinania wielowyciągowego w Alpach Lienzkich, wdrapując się na Staff (2217 m npm) drogą Staffkammin (IV). Poza tym pokonaliśmy dwie trudne (D/E , E ) via ferratty - Luft unter den Sohlen oraz Fallbach. Po tym wyjeździe Austria naprawdę mnie urzekła. 



Po trzech miesiącach przerwy, na południowy wchód ruszyliśmy w sierpniu. Szybka objazdówka po Słowenii skutkowała zdobyciem Triglava via ferratą (2864 m npm) oraz Prisojnika (2547 m npm) koljna via ferrata przez Prisojnikowe Okno. AJkby nam było mało, wracając, w Austrii również zatrzymaliśmy się na żelazne drogi, niedaleko Wiednia.



Typowego, "grubego" wakacyjnego wyjazdu w ty roku nie było. Stałą ekipę, z którą podróżuję dopadły różne okazje życiowe, nie pozwalające na dłuższą aktywność. Aby nie tracić całego lata w pracy wybrałem się wraz z Robertem i Tytusem w Alpy. Celem był Marrethorn od południowej strony. Góry jednak nie udało się zdobyć ze względu na panujące na niej warunki. Wyjazd jednak zaliczam do udanych, gdyż granicę 4 tys m. przekroczyliśmy dwukrotnie, zdobywając:
- Breithorn (4164 m npm);
- Duforspitze (4634 m npm) - najwyższy szczyt Szwajcarii, drogą od strony Włoskiej (III/AD). 



W sierpniu bieżącego roku po raz pierwszy udało mi się zabrać Anitę, na typowe wspinanie w Tatrach. Padło na klasyk - grań Żabiego Konia (IV-). Mała poradziła sobie znakomicie.  



Pod koniec 2018 roku wprowadziłem również w życie postanowienie odkładane w nieskończoność - zacząłem wprowadzać regularne treningi wspinaczkowe i chodzić na ściankę. 


BIEGANIE

Jeżeli chodzi o biegi, to GPS obliczył mój pokonany dystans na 2600 km, w tym w grudniu zrobiłem 300 km biegiem. Biorąc pod uwagę, że nie każdy trening i start udało się odnotować, realnie pokonany biegiem dystans określę na ok. 2800 km. Całkiem nieźle, biorąc pod uwagę, że we wrześniu skręciłem kostkę na jednym z biegów i naderwałem więzadła. Na szczęście w chwili obecnej kostka już ma się dobrze.

Zbyt dużo nie startowałem - jak zawsze. Jednak, gdy już startowałem, to konkretnie. Było albo dobrze, albo źle.  Gwoli podsumowania naliczyłem  8 startów:

1. 4 żywioły - zima (50 km) - 1 miejsce (ex aequo z Bartkiem Karabinem)
2.  Rajd Dolnego Sanu (100 km) - 1 miejsce (ex aequo z Piotrkiem Jaśkiewiczem i Przemkiem Witczakiem)
3. Nadwiślański LiszKor (50 km) - 7 miejsce 
4. Irokez 8 h (zrobiłem 76 km) - 25 miejsce open - dla mnie DRAMAT roku (pierwszy raz biegłem w Rogainingu i wszystko co mogłem, zrobiłem źle, już wiem, że nie lubię rogainingu ;) )
5. Dusiołek Górski (50 km ) - 1 miejsce (ex aequo z Tomkiem Kąckim)
6. Kierat (100 km) - 19 miejsce open (najgorsza lokata od 4 lat, niestety ale bieg rozegrałem taktycznie bardzo źle... )
7. 4 żywioły - lato - 1 miejsce 
8. Mordownik - 6 miejsce (ex aeqo z Michałem Jędroszkowiakiem ) - szukanie jednego PK 2 h i skręcona kostka w biegu nie przeszkodziły w jego ukończeniu, ale wyeliminowały możliwość zajęcia dobrej lokaty. 



Powyższe pozostawiam do Waszej oceny. Ogólnie lokaty lepsze niż w poprzednim roku, ale niektóre starty spieprzone na własne życzenie. Najważniejsze, że jest progres :)

We wrześniu po raz pierwszy w życiu pobiegałem po Tatrach. 31 sierpnia udało się pokonać w jednym biegu całe słowackie Tatry Zachodnie - od przełęczy Huciańskiej po Wołowiec, no i jeszcze kawałek polskich Tatr Zachodnich :) . Na dłuższa metę bieganie po Tatrach jednak mnie nie uszczęśliwia. 



Pisząc jeszcze trochę z innej perspektywy - współorganizowałem druga edycję KIWONA, która w mojej ocenie wypadła kapitalnie i zmotywowała mnie do dalszego działania i dokładania starań aby uczestnicy czerpali przyjemność w udziale w tej naszej niewielkiej imprezie. :)




ŻYCIE

Rok 2018 wprowadził do mojego życia zmiany o niespotykanej dotąd skali. Od początku, w marcu 2018 roku zdałem egzamin radcowski i uzyskałem tytuł zawodowy. 



We wrześniu przeprowadziłem się do stolicy i od tej pory systematycznie oswajam się z tym miejscem. Nie jest łatwo, ale da się żyć. Aktywnie :)

Najważniejszym wydarzeniem była natomiast zmiana statusu cywilnego. Poślubiłem wspaniałą kobietę i Anita Duda teraz już oficjalnie towarzyszy mi w życiu. Przy okazji wspomnę, że ślub i wesele były dla mnie również okazją, aby zaprosić znajomych i spotkać się z nimi w tej, jakże dla mnie ważnej, chwili. To dobra pora, żeby im podziękować za obecność w tym tym szczególnym dniu. Dobrze, że jesteście, mam nadzieję, że pozostaniecie. 



CO NA ROK KOLEJNY?

Jakiś czas temu słysząc, jak duży odsetek postanowień noworocznych pozostaje niespełniony, ustaliłem, że po raz kolejny nie robię żadnych. Mam za to założenia, żeby w granicach haseł życiowych PRZEŻYJ ŻYCIE oraz MARZENIA SIĘ NIE SPEŁNIAJĄ, MARZENIA SIĘ SPEŁNIA wyeksploatować kolejne 365 dni, aż zaczną piszczeć ;). Co konkretnie - zamierzam solidnie przyłożyć się do biegania i do startów w PMnO. Kiedyś trzeba, to może być właściwy czas. 
Ponadto mam zamiar utrzymać regularyzm w treningach wspinaczkowych. Ciekawe, czy się uda.
Poza tym, w przyszłości chciałbym skończyć kompletować Zimową Koronę Tatr i zaczynam jak tylko zagrożenie lawinowe spadnie ;) . W tym roku niestety raczej się nie uda, chyba że zamieszkam w Starym Smokovcu ;) . Ponadto w sezonie letnim chciałbym powspinać się w Tatrach. W szczególności zrobić kilka nietrudnych klasyków. Marze również o spontanicznych wyjazdach samochodowych do Austrii oraz majówki na Ukrainie. Wierzę, że się uda. 
Na "swoim podwórku" mam nadzieję pobuszować już na wiosnę. Jeszcze parę miesięcy i mazowsze nie będzie miało przede mną tajemnic. Zamierzam również skorzystać z dobrodziejstwa życia w centralnej Polsce, skąd jest wszędzie daleko, ale bez tragedii. Tym samym zasięg moich bliższych lub dalszych podróży rozszerza się na tereny, które z południowej Polski były mało dostępne. 

Poczyniono również rozmowy i konkretne zamierzenia, aby zorganizować kolejny, "gruby wyjazd". Mam nadzieję, że w tym roku po raz kolejny pojedziemy w góry wysokie. Może Azja, a może Ameryka Południowa? Okaże się. 

Trochę się opisałem, ale nie bez celu. Mam nadzieję, że dzieląc się moimi planami, będę miał większa motywację, żeby je realizować.

Podsumowując, to był dobry rok. Teraz, trzeba zakasać rękawy i wziąć się do pracy. Nad sobą! Do zobaczenia, szkoda czasu do stracenia!